Ninja Clan Wars - Naruto PBF
W czasach na długo przed wydarzeniami z M&A kontrolę nad światem sprawują klany ninja, wojowników o nadprzyrodzonych, unikalnych zdolnościach, które swoje siedziby mają rozsiane po wielu krajach, rządzonych przez swoich Daimyō.
Najstarsi pamiętają olbrzymie wojny, w których połączone siły rodzin siały spustoszenie, zabijając się nawzajem. Od tych wydarzeń minęło wiele lat, dziś liczba klanów drastycznie zmalała, niektóre są o krok od wyginięcia. W związku z tym panuję oficjalny, często nieprzestrzegany, rozejm, dzięki któremu świat ma odzyskać dawno utracony spokój. Wspólnymi siłami udało się odbudować prastarą Szkołę Ninja, w której każdy młody wojownik szkoli się, żeby móc w przyszłości godnie reprezentować klan.
Dzisiaj forum odwiedzili:
Administrator
Jedyne wejście do tego ogromnego pomieszczenia prowadzi przez wielką, czarną bramę.Jest ona dość masywna, dlatego trzeba użyć sporo siły by ją samemu otworzyć. W sali jest bardzo ciemnio, a jedynym źródłem światła są niebieskie płomienie zarzącę się w kamiennych czarach. Robiąc pierwsze kroki, nie widać niczego oprócz owych ognisk i potężnych kolumn, podtrzymujących wysoki strop. Jest on tak daleko, że sala wydaje się ciągnąc w nieskończoność w górę. Ten efekt był możliwy tylko dlatego, że komnata została wybudowana bardzo głęboko pod powierzchnią ziemi. Po przyzwyczajeniu się do wszechobecnego mroku, od razu w oczy rzuca się zdobiony tron, stojący na drugim krańcu komnaty. Jest on zajęty zwykle przez mistrza gildii. Za nim kryją się drzwi, prowadzące do osobistych pomieszczeń lidera, do których nie dopuszcza się nikogo.
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Stan budynku: 100%
Offline
Przemierzając korytarze siedziby gildii, miałem jasny cel. Było nim odnalezienie wielkiej czarnej bramy mającej doprowadzić mnie do sali mistrza i oczywiście jego samego we własnej osobie. Natrafiwszy na wrota, położyłem nań dłonie by dostać się do środka lecz me wątłe ręce miały niestety spory problem. Otwarcie wymagało użycia dużych zasobów energii lecz upór pozwolił na możliwość wkroczenia w te święte dla Grimoire Heart miejsce. Tak jak i w innych pomieszczeniach tak i tu, panowała wszechobecna ciemność a jedynymi źródłami, podświetlającymi niemrawo długi korytarz były pochodnie o niebieskim zabarwieniu. Potężne kolumny podtrzymywały strukturę, dodając jej majestatyczności i wrażenia potęgi, tak jakby odwiedzało się dom samego boga ciemności. Minęło kilka godzin zanim moje oczy przyzwyczaiły się całkowicie do mroku, jednakże ja sam ostatnimi czasy radziłem sobie dużo lepiej z przystosowaniem do niego. Stawiają kroki ciągle przed siebie, dostrzegłem zdobiony tron lecz bez postury nań siedzącej. Dopiero zbliżając się nieubłaganie, po swojej lewej ujrzałem stół. Stał przy nim mężczyzna, jakby zerkając na jedno z krzeseł. Ów mebel był okupowany właśnie przez kobietę, jak wywnioskowałem Maeve Nicole Hashvald. To do niej miałem się udać po odpowiedzi. Stając już prawie naprzeciw moim, mam nadzieję, przyszłym rozmówcą, wykonałem lekki ukłon, nie wiedząc czy tutaj takie oficjalne praktyki są stosowane.
- Maeve Nicole Hashvald? Nazywam się Yami Torimasu, nowy członek Grimoire Heart. Souma rzekł bym przybył tutaj gdy zadałem mu kilka pytań. Twierdził że je otrzymam.
Byłem lekko zmieszany. Nigdy przed nikim nie chyliłem głowy, choć nie byłem typem człowieka, który swoją własną nosi wysoko ponad wszystkimi. Chciałem z nią rozmawiać jak z koleżanką ale powaga tego miejsca i aura siły oraz władzy jaka ją otaczała nie pozwalała mi na takie proste zachowanie. Żeby dodać sobie otuchy, pozwoliłem magi nieco przepłynąć przez moje ciało. Odkryłem, że chwilowe jej rozluźnienie wewnątrz organizmu, poprawia mi nieco pewność siebie, tak jakby oddawała mi część samej siebie.
- Chce zrozumieć magię. Nie miałem z nią nigdy styczności, choć wielu twierdziło od mego dzieciństwa, że przelewa się przez mnie ciemność i sprowadzam plagi. Dopiero tu na sali treningowej udało mi się jej użyć po raz pierwszy... świadomie. Chce także wiedzieć jak mogę przelać swą nienawiść na siłę by zniszczyć i zabić tych, których znienawidziłem i znienawidzę. - Zacisnąłem pięść, gdyż emocje mnie nieco poniosły. Gdy zdałem sobie z tego sprawę, szybko ją rozluźniłem i opuściłem by nie wyglądało to na groźbę wobec Maeve.
Offline
Gildia Grimoire Heart [NPC]
Zmarszczyłam nosek w manifestacji silnego niezadowolenia. Spojrzenie kose rzuciłam na Memliga. Mój pies wierny, jak zwykle niezbyt wyglądał na przejętego zaistniało sytuacją. Nawet to w nim lubiłam inaczej pewnie zacząłby kąsać wszystko, na około i pewnie wreszcie zechciałby spróbować, jak smakuje ręka, która go karmi a wtedy musiałbym go zabić. Jakąż szkodą niepowetowaną byłaby strata tak wiernego człowieka.
W takich momentach jednak poważnie zmieniał się tor mych myśli i zastanawiałam się, czy czasem nie należy go uśpić. Wrażenie to rosło w tempie geometrycznym, gdy rozgarniałam widelcem, jakąś bezwładną kotłowaninę zielonych nitek, którą właśnie mi przyniósł. Dręczyło mnie również pytanie, czy aby na pewno ludzie jedzą takie rzeczy szkaradne. Bo nawet zaserwowane na srebrnym talerzu wyglądało mniej więcej tak apetycznie, jak szczur upieczony na ognisku. Nie zwykłam jadać szczurów i nie planowałam też zmian tak drastycznych w swoim jadłospisie. Zagrzebałam znowu widelcem w nieokreślonej masie.
Miałam już wyrazić swoją opinię na ten temat, ale przerwało mi wejście nieoczekiwane. Pozbawionym wyrazu wzrokiem, podobnie, jak Memling przyjrzałam się przybyszowi. Jego twarz nie wyglądała w żadnym razie znajomo, choć mogłam się poszczycić, iż akurat ta część ciała rzadko ginęła w mrokach niepamięci. Choć z miejsca mnie olśniło, to był ten nowy chłopak, o którym mówił Soma. Trafił tutaj z tej dzikiej krainy Chinamoku, co było całkiem interesujące. Ciekawe, czy po latach bytności w tych wspólnotach plemiennych, nie wydaje mu się dziwne, że taka młoda dziewczyna wszystkim zarządza. Po jego słowach jednak wywnioskowałam, że coś innego go trapi. W sumie może nie jest, to zbyt dziwne. Sama czułbym się delikatnie mówiąc zagubiona, gdybym mieszkała tyle czasu w dziczy.
— Istotnie, tak się nazywam, ale samo Mistrzyni wystarczy.
Offline
Dopiero teraz gdy stałem na tyle blisko by na wyciągnice ręki móc dotknąć dłonią stołu, dostrzegłem niezwykłą urodę kobiety, która za chwile miała odpowiedzieć na me pytania a zarazem być mistrzem gildii, do której dołączyłem. Odnosiłem wrażenie, iż jej wiek nie jest liczbą dalece odbiegającą od moich własnych przeżytych lat ale różnica w doświadczeniu, takim typowo życiowym, była jednakże spora, nawet biorąc pod uwagę trudy mojego życia i wymuszone, szybsze dojrzewanie. Nie to było największym zaskoczeniem. Osobę, która zasiada na tronie, prowadząc pod sobą ludzi zawładniętych ciemnością, wyobrażałem sobie raczej w barwach czarnych, umalowaną bardzo mocno by jeszcze bardziej zaostrzyć rysy twarzy i przerażać wzrokiem swych potencjalnych wrogów lecz me oczy dostrzegały przeciwieństwo tej wizji. Delikatna kobieta o długich białych włosach, bladej cerze ubrana cała na biało. W chwili obecnej jeszcze bardziej moją głową rzucały myśli, jak w ogóle podchodzić do mistrzyni. Mimo wszystko bił z niej ogromny autorytet to też gest ręki spowodował u mnie natychmiastowy odruch i posadzenie swego przybytku na krześle. Do mych nozdrzy dopłynął silny zapach, kojarzony przeze mnie ze szlachtą, którą tak bardzo lubiłem rabować, choć podchodziłem do nich z dużą ostrożnością. Najwidoczniej Maeve uwielbiała perfumy i nie żałowała sobie tej przyjemności.
Przed mymi oczyma rozpoczęła się scenka, gdzie to wierny pies mistrzyni dba o jej zdrowie, dopilnowując diety. To dość zaskakujący widok, gdyż nie miałem nigdy do czynienia z niewolnikami, chociaż przechodząc przez siedzibę Grimoire Heart zacząłem się dziwić jakim cudem sam tu nie trafiłem w tej roli. W każdym razie Maeve mówiła do mężczyzny z ogromną stanowczością ale nie krzyczała. Jej przychylność i chęć obdarowania poczęstunkiem wybiła mnie z tej obserwacji, zawieszając na niej swój wzrok. Miała w sobie coś hipnotyzującego, lecz jako szesnastolatek nie mogłem rozgryźć co. Nadszedł moment gdy pozostaliśmy sami a słowa wypływające z jej ust, były przeznaczone tylko dla mnie. Gdy wspomniała o oszczędzeniu życia, coś aż zawyło wewnątrz mnie. To było tak nieprawdopodobne, że drobna kobieta porównywana słusznie na pierwszy rzut oka do porcelanowej laleczki, była w stanie pokonać a nawet zabić dobrze zbudowanego mężczyznę. Najwidoczniej magia rządziła się swoimi prawami a ja chciałem dowiedzieć się jakimi. Wtedy usłyszałem pytanie. Chwila zawahania wymuszona przez namysł, wydawała rozciągać się w czasie. Być może obawa,