Mage Guild Wars

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie


Ninja Clan Wars - Naruto PBF

W czasach na długo przed wydarzeniami z M&A kontrolę nad światem sprawują klany ninja, wojowników o nadprzyrodzonych, unikalnych zdolnościach, które swoje siedziby mają rozsiane po wielu krajach, rządzonych przez swoich Daimyō.

Najstarsi pamiętają olbrzymie wojny, w których połączone siły rodzin siały spustoszenie, zabijając się nawzajem. Od tych wydarzeń minęło wiele lat, dziś liczba klanów drastycznie zmalała, niektóre są o krok od wyginięcia. W związku z tym panuję oficjalny, często nieprzestrzegany, rozejm, dzięki któremu świat ma odzyskać dawno utracony spokój. Wspólnymi siłami udało się odbudować prastarą Szkołę Ninja, w której każdy młody wojownik szkoli się, żeby móc w przyszłości godnie reprezentować klan.

Wszystkie posty
Wszystkie tematy
Wszyscy użytkownicy
Najnowszy użytkownik
Użytkownicy online
Goście online

Dzisiaj forum odwiedzili:


#41 2021-06-27 10:22:25

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Gildia kupiecka

  Uśmiech którym mnie obdarzył Neil, znikł szybko gdy tylko zapoznał się z treścią listu. Pewnie podobnie jak i u mnie, jego mina mówiła wszystko. Zachowałam się nie w porządku w stosunku do niego, że na niego zrzuciłam ten ciężar, ale musiałam mieć jakąś dobrą wymówkę, by uniknąć tego nieprzyjemnego i kłopotliwego zlecenia. Niestety... nie spełnił moich nadziei i oczekiwań....
   Zrobiłam smutną minę, podobną do tej jak on wczoraj, gdy wyraziłam chęć spotkania z van Dijikiem.
  - Stoi. Niech będzie. - odparłam niechętnie. - Skoro mamy taki wachlarz możliwości to aż mnie kusi żeby zasugerować coś... ekstremalnego. Na przykład przypiekanie gorącymi prętami i który dłużej wytrzyma. Albo skok z klifu i który przeżyje ten wygrywa. Sprawdzimy ich siłę miłości. O ile jest w to w ogóle zamieszana jakakolwiek porcja miłości. Może to wszystko na pokaz, żeby pokazać temu drugiemu kto jest lepszy. Nie zdziwiłoby mnie gdyby ojczulkowie prowadzili ze sobą wojnę używając do tego dzieci... aż mnie głowa rozbolała. - odparłam niechętnie, pocierając skroń.
  - A z tych mniej ekstremalnych propozycji mam jedną. Może nawet trochę romantyczną. Niech obaj wymyślą jakiś wiersz, może być śpiewany czy jaki tam chcą. Sędzią będzie ta biedna dziewczyna, o którą całe zamieszanie. O ile w ogóle to o nią chodzi, ale i tak powinna mieć jakiś wybór. Gorzej jeżeli to nie o nią poszło. - przedstawiłam swój pomysł. Naprawdę mnie rozbolała od tego głowa. Jakaś magia się tutaj zadziałała, skoro sama myśl o pojedynku, kiepskim romansie, czy kłótniach ojczuklów wywołuje u mnie ból.

   Jak zwykle ktoś nam musiał przerwać. Z zaskoczeniem spojrzałam na dwójkę mężczyzn, którzy bez pytanie się do nas przyłączyli. Aż miałam ochotę odpowiedzieć na jego pytanie krótkim i chłodnym "nie". Rozpoznałam jednak jednego z nich, więc się powstrzymałam.
  - Tak. Możecie mi mówić Sedi. Słucham, Panie Klassin. - odparłam neutralnie. To co powiedziałam mogło sugerować że nie jest to moje imię, ale chyba nic im do tego. Nie przedstawiałam Neila, bo jak będzie chciał to sam to zrobi.
   Chcę tylko wiedzieć po co białowłosy tu przyszedł i to z obstawą. Nie byłam do nich przyjaźnie nastawiona, bo znowu miałam wrażenie, że będą z tego jakieś problemy. Albo będą mi chcieli zrobić krzywdę, patrząc na wygląd ich obu. Wiem, że nie powinnam oceniać książki po okładce, ale co mogę poradzić, że jeden wyglądał na większą rozróbę od drugiego. A tego nie lubiłam. Dlatego mam nadzieję, że chcą tylko ustalić warunki pojedynku miedzy skłóconymi chłoptasiami.

Ostatnio edytowany przez Seda (2021-06-27 11:34:18)

Offline

 

#42 2021-06-27 11:59:39

Ryū

Gildia Grimoire Heart

Zarejestrowany: 2018-03-02
Posty: 113
Ranga: Członek Gildii
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Vincent

Re: Gildia kupiecka

    Odpowiedź jaką otrzymałem od mężczyzny w cale nie mijała się z tym, jak faktycznie prezentował się stan rzeczy. Natomiast zdziwiłem się, że mimo wskazówek barmana, to i tak nie trafiłem z tożsamością mego rozmówcy. Jak widać, wielkie szychy kasty magnackiej nie pokazują się osobiście w tak obskurnych, mogłoby się wydawać według ich kryteriów, miejscach. Nic dziwnego, przecież ktoś z wypchanymi po brzegi kieszeniami w takim miejscu jak to i nie mam tu na myśli samego budynku ale całej dzielnicy należącej do gildii kupieckiej, jest łatwym kąskiem dla wszelkiego rodzaju złodziejakszów i kieszonkowców.
    - Cóż, nie powiedziałem, że zawaliła. Tylko nie spełniła oczekiwań, a biorąc pod uwagę perfekcjonizm Twego Pana, to uważam, że moja ocena jest jak najbardziej słuszna. - Odparłem na słowa mężczyzny. Bo jak inaczej można było nazwać tę sytuację. Nie wykonała zadania zgodnie z oczekiwaniami Liegta, mogło się na to zdarzyć wiele czynników, słabe przygotowanie, nieprzewidziana ingerencja osób trzecich, czy po prostu brak szczęścia. Czego by nie szukać na jej usprawiedliwienie, czego właściwie nie robię, to rezultat będzie zawszę ten sam.  Spojrzałem jedynie na mężczyznę, który na chwilę do nas zawitał. Nie wykonałem żadnego gestu, żadnego ruchu, ani nie wypowiedziałem żadnego słowa. Natomiast ubrany w zieleń rozmówca jakoby skamieniał na chwilę. Lecz tylko na chwilę. Podniosłem na chwilę brwi, po czym ruszyłem za nim do jednego ze stolików.
    Aczkolwiek albo byłem ślepy, albo kolejne gramy informacji odnośnie zlecenia zostały przede mną utajnione, bo zmierzaliśmy do miejsca, które wprawdzie było już zajęte. Spojrzałem raz jeszcze na niego, ale ten dalej brnął przed siebie. Wzruszyłem jedynie ramionami. Zająłem wolne miejsce, a następnie spojrzałem na mężczyznę. To część jego świty? Współpracownicy? A może to sam zleceniodawca, patrząc na blondyna. Jednakże w momencie tajemniczy jegomość się przedstawił nazwiskiem Klassin, to wszelkie moje przypuszczenia odleciały, niczym puch na łące podczas silnego wiatru.
    Pierwsza przedstawiła się dziewczyna w okularach. Nie widziałem jej wcześniej, nie wiedziałem kim jest, zignorowałem ją. Coś jednak mi się wydaje, że nasza krótka znajomość nie ograniczy się jedynie do przedstawienia się przy tym sole. Z blondynem jest prawdopodobnie tak samo. Westchnąłem. - My już chyba mamy to za sobą... - Odpowiedziałem spoglądając kątem oka na mężczyznę. Jednakże chciałem wyjaśnień. Po co taka zgraja osób potrzebna do, jak to zostało mi przekazane, proste zadania? Czyżby poczynania Vivanny aż tak bardzo umieściły pod znak zapytania zdolności magów z Grimoire Heart? Nie byłem z tego faktu zadowolony, nie tak sobie to wyobrażałem. - Czyżby problem był na tyle duży, że potrzeba dodatkowych par rąk? - Zapytałem spoglądając tym razem w całości na Pana Dava.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


Mowa: #e74c3c

https://i.imgur.com/Ie7bUhE.jpg

Offline

 

#43 2021-06-27 12:44:07

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Gildia kupiecka

    Patrząc, jak posmutniała dotarła do mnie oczywistość całej sprawy. Pewnie miała nadzieję, że znajdę, jakiś powód rozsądny, który pozwoliłby wyłgać się z tego wszystkiego bez przeszkód i oddalić się ku bardziej wesołym aktywnością. Niemniej, jak to zwykle bywało moja pazerność wzięła górę. Teraz już blask mamony oświetlał mi drogę, do przekonania się, że wszystko jednak pójdzie gładko. Będą pieniążki i nawet się przy tym nie spocimy.
  — Ojej nie rób takiej smutnej miny. O wiele bardziej wolę Cię uśmiechniętą. — Powiedziałem przywołując poweselały wyraz twarzy. — Zobaczysz, rzecz zorganizujemy tak żeby nie wykwitł z tego, jakiś syf i później pójdziemy w stronę zachodzącego słońca, czy gdziekolwiek indziej, gdzie nam się zamarzy. A nawet jeśli… przecież i tak wkrótce masz zamiar wyjechać, a jak to się mawia, co z oczu to z serca.
    Przysłoniłem usta dłonią, bo pomysł z pojedynkiem na wierszyki zdał mi się nie tylko wyborny, ale i zabawny.
  — Chciałbym, żeby tak było Sedi… — powiedziałem, kiwając głową z uznaniem dla tego konceptu. — Jednak nie mogę sobie jakoś wyobrazić młodego van Dijka składającego daktyle i amfibrachy. Jeśli mam być szczery wydaje mi się, że to by go przerosło. — Coś tam niby wiedziałem o poezji, ale nauczenie tego człowieka tych kunsztownych zasad w jeden dzień zdało mi się zadaniem tak karkołomnym, jak skok ze szczytu kamienicy na główkę prosto w ocean bruku.
  — Ale może wystarczy walka na pięści? — Podjąłem wkładając ręce do kieszeni i patrząc się w stół, jakbym rozpatrywał, jakąś sprawę naprawdę kluczową. — Dadzą sobie po pysku, najwyżej połamią nos i sprawa na tym się skończy. Generalnie i tak cała ta kabała zdaje mi się chybiać celu. Bo jeśli mają się bić o nią, to tak naprawdę nie ma znaczenia, kto kogo spierze po mordzie.
    Nie było rady, coś należało wymyślić, najlepiej takiego, żeby młody van Dijik przeżył, bo jakoś nie uważałem, że będzie skłonny wypłacić nam wynagrodzenie, kiedy się dowie, że jego syn z honorem, bo z honorem, ale opuścił ten nienajlepszy ze światów. Ja co prawda sprzeczności tym nie widziałem między jego śmiercią a wykonaniem zadania, ale ku mojemu żalowi ludzie rzadko w tych sprawach kierowali się logiką, a raczej jakimś sentymentem. Tak widać już działał świat i trybów tej machiny nie było sposobu, aby te tryby zatrzymać.
     Nie tylko widać one poszły w ruch, bo gdy tylko odezwał się jeden z dwóch mężczyzn, którzy się zjawili spłynęło na mnie światło oczywistości. Byli ludźmi wysłanymi przez Liegata. Nie wyglądali jednak na pierwszych lepszych oprychów, jak Ci których spotkaliśmy w operze. Jednak miałem gdzieś pod skórą dziwne wrażenie, że właśnie tam już tego człowieka spotkałem.
  — Miło mi jestem Cromwell — zrobiło mi się jeszcze milej, bo właśnie przynieśli mi kawkę. Wyciągnąłem z za fraka pieniądze i szybko odliczywszy 320 klejnotów wręczyłem je kelnerowi. Może sobie za te 20 klejnotów na nowo życie ułoży. — Proszę usiądźcie Panowie i porozmawiajmy. Jak rozsądni ludzie z rozsądnymi ludźmi, bo myślę, że tego właśnie wymaga ta godna pożałowania sytuacja. — Z niebywałym zadowoleniem podniosłem filiżankę wraz z talerzykiem i upiłem łyk napoju z naczynia porcelanowego. — Panie Klassin, czy abyśmy się wcześniej gdzieś nie spotkali? Proszę mi wybaczyć tę śmiałą sugestię, ale Pana twarz zdaje mi się dziwnie znajoma.

-320 klejnotów za kawę

Offline

 

#44 2021-06-27 14:03:16

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Gildia kupiecka

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryu — post 5.

    Bynajmniej Dav jako jedyny pozostał na nogach. Najwyraźniej fakt, że wszyscy siedzieli, a nawet zachęcano go do pójścia w ich ślady, trochę jednak na niego wpłynął. Toteż wsparł stanowczo obie ręce o blat, a miną ciężką spróbował odwrócić uwagę blondyna od tego, że usiąść — nie usiadł.
    — Nie, problem wymaga akurat nas czterech, nikogo więcej i nikogo mniej — zwrócił się najpierw do Ryū, atakując go wzrokiem, jakby chciał dobitnie pokazać, do kogo się zwraca — Ci państwo będą reprezentować syna Bohra van Dijika, pana Vergeila. Zależnie od tego, co wspólnie ustalimy, niezbędne może się okazać osobna asysta każdej ze stron przy każdym z uczestników pojedynku.
    Białowłosy mężczyzna zwrócił poważne spojrzenie z powrotem w kierunku Neila.
    — Prawdopodobnie ma Pan na myśli operę i przedstawienie o Kazunarim. Z całym szacunkiem, ale tych ciemnych okularów nie łatwo zapomnieć — spojrzał na Sedi i zarumienił się lekko.
    — Tymczasem, proponuję tę sprawę przełożyć. Tutaj jest dosyć tłoczno. Panuje też harmider, co skutecznie może nam utrudnić negocjacje — zatrzymał się w tym, co mówił, zastanawiając się nad dalszym ciągiem, ale również pozwalając Wam wtrącić swoje trzy grosze.
    W końcu machnął na kelnera, by ten sobie już poszedł. Następnie po paru chwilach namysłu począł kontynuować.
    — Co powiecie na… posiadłość Liegtów przy starym zegarze na północ w Hantō? Tam, jak tylko zacznie zachodzić słońce, ustalimy szczegóły pojedynku oraz zaraz doprowadzimy go do skutku.

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2021-06-27 14:08:09)

Offline

 

#45 2021-06-27 14:49:24

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Gildia kupiecka

  Zacisnęłam usta, żeby się nie uśmiechnąć. Powstrzymywałam się, wyobrażając sobie scenę, w której uśmiechnięci od ucha do ucha trzymamy się za ręce podskakując radośnie w stronę zachodzącego słońca. To było niedorzeczne, a co za tym idzie przezabawne. Niewytrzymałam i się cicho zaśmiałam.
   Potem oczywiście spochmurniałam, słysząc jego kolejne słowa. Westchnęłam zrezygnowana. Miał trochę racji - to zadanie mogło się okazać niewykonalne dla młodego van Dijika.
   Potrząsnęłam głową na "nie", gdy zaproponował walkę na pięści.
  - Wątpię by nasz pracodawca był zadowolony z połamanego nosa i wybitych zębów syna, gdy mogliśmy zaproponować coś innego. - odparłam lekko zamyślona. Chociaż może taka plastyka twarzy pomogłaby młodemu amantowi? I tak brzydszy już nie będzie. - Albo w sumie... - dodałam, ale bez większego przekonania. Wizja obitych gęb nie była aż tak nieprzyjemna. Nie chciałam tylko być osobą, która będzie musiała ich potem opatrzyć.

   Potem rozkręciła się rozmowa z dwoma nieznajomymi. Neil ich kulturalnie zaprosił. Na to jeden trochę nas olał, nie przedstawiając się, podczas gdy inni rzucali swoimi imionami, czy nazwiskami. Mógłby się nauczyć trochę kultury, ale stary chłop jest, a ja nie jestem jego matką - pouczać go nie będę. Drugi za to niczym buntowniczy nastolatek musiał pokazać, że nie będzie się nas słuchał, a przynajmniej nie będzie słuchał Cromwella. Nie mam pojęcia skąd u niego ten nagły wybuch buntu.
   Na komentarz Klassina o moich okularach i rumieniec zareagowałam - zmarszczyłam brwi z dezaprobatą i przechyliłam głowę w geście "Żartujesz sobie?". To było dziwne i zaskakujące. A jednak to jakiś nastolatek? A może po prostu nie potrafi rozmawiać w kobietami. Ja tam nie wiem, ale mam kuszę i jak się zapędzi to mu dorobię dodatkowy otwór w ciele. Albo i nie, bo znając rzeczywistość, będę jedynym medykiem na sali i będę mu jeszcze musiała tyłek łatać. Pewnie jego by to ucieszyło, ale mnie już niekoniecznie.
  - Chwileczkę. - odparłam nieco ostrzej niż zamierzałam ale już po chwili się poprawiłam. - Chciałabym najpierw poznać istotę tej sytuacji. Czy naprawdę poszło tylko o kobietę? Czy w tym pojedynku chodzi o coś innego? - zapytałam w niedowierzającym tonie, bo to była rzecz, która nie dawała mi spokoju. Doszukiwałam się w tym drugiego dna, które chciałam poznać. Natomiast nie wiem czy chciałam znać drugie dno w dziwnych zachowaniu białowłosego. Było aż nadto podejrzane.

Offline

 

#46 2021-06-27 16:07:29

Ryū

Gildia Grimoire Heart

Zarejestrowany: 2018-03-02
Posty: 113
Ranga: Członek Gildii
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Vincent

Re: Gildia kupiecka

    Spojrzałem z małym zdezorientowaniem na mężczyznę. Najwidoczniej nadchodzące zadanie interpretowałem zupełnie inaczej niż on. Niewątpliwie brakowało mi informacji, dlatego też chciałem wyciągnąć ich jak najwięcej. Ku mojemu szczęściu nie musiałem długo czekać, gdyż chłop od razu przeszedł do rzeczy. Nie interesowały mnie sprawy poboczne, pogawędki z innymi czy też wzajemne poznawanie się. Nie przyszedłem tu by zacieśniać nowe znajomości, a przyszedłem tu by wykonać zadanie. Raz, a dobrze. Liczyłem też na rozmowę z szanownym Liegtem, aczkolwiek zacząłem w nią powątpiewać.
    Nie mniej padła inna okazja. Ze świeżych nowinek wynika, że dwójka siedząca przede mną będzie reprezentowała młodzika innego szlachcica, co z kolei otwiera mi możliwość lekkie, aczkolwiek jakiegoś przyciśnięcia go, odnośnie pułkownika. Nie ukrywam, zdecydowałem się pokazać pomocną dłoń Vivannie tylko po to, by mieć okazję rozmowy z kimś kto należy do klasy wyższej, tego jakże wspaniałego, wyspiarskiego kraju. Wyszło jednak, że chodzi o zwykłe mordobicie, bez konkretnego powodu. Kobieta? Pełno ich chodzi po świecie, znajdą się takie, które z powodu fortuny będą chciały się związać, a również takie, które poczują prawdziwą miłość. W każdym bądź razie powód ten błahy był jak dla mnie.
    - Czy owa panienka - wskazałem dłonią, ale jakby tak od niechcenia z powodu całej sytuacji, na Sedi która wspomniała o niej - będzie obecna podczas tego jakże ważnego pojedynku? - Ostatnie słowo wypowiedziałem gestykulując palcami jakbym chciał ubrać wyraz ten w cudzysłów. Wszak jeżeli odpowiedź będzie negatywna, to okularnica będzie miała powód do zastanawiania się nad sensem całego przedsięwzięcia. Nie mniej, sam byłem ciekawy. Jeżeli i tak ma dojść do bójki, to ona nastanie bez względu na powód. Jednak jeżeli kryło się za tym coś więcej, w ten warto skupić nieco więcej uwagi i być może inaczej potraktować te zlecenie.
    - Jednak jeżeli mimo wszystko odpowiedź na zadane pytanie, ze względu na miejsce naszego pobytu nie może zostać udzielona, to nie mam nic przeciwko by ruszyć do posiadłości. Im szybciej tym lepiej. - Nawiązałem do wypowiedzi mężczyzny, który nie bardzo chciał rozmawiać o szczegółach w takim miejscu jak to, wystarczyło jedynie czekać na reakcje pozostałej, jak sądzę po przeciwnej stronie barykady, dwójki.


Mowa: #e74c3c

https://i.imgur.com/Ie7bUhE.jpg

Offline

 

#47 2021-06-27 20:55:08

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Gildia kupiecka

    Cóż po reakcji siwowłosego można było domniemywać, że raczej nie zostaniemy kolegami. Ja oczywiście nie zamierzałem płakać z tego powodu, bo jego sympatia była mi obojętna, jak los wszystkich głodujących dzieci tego świata. Niby przykro, ale ostatecznie nic się z tym nie zrobi, więc nie ma czym się przejmować. Żeby tylko ta buńczuczność nie skończyła się mordobiciem tylko. Pokiwałem głową na znak, iż zgadzam się, że nasze wcześniejsze spotkanie nastąpiło w operze.
    Na jego propozycję prawie udławiłem się kawą. Już widziałem niemal widziałem, jak Sedi reanimuje mnie, jakimś okrutnym sposobem medycznym. Nie chcąc doprowadzić do takiego stanu rzeczy musiałem przez chwilę zdystansować się do wszystkiego, aby przełknąć spokojnie płyn nadmiarowy. Pojedynek w posiadłości Leigta? Tuś mi bratku! Wężu przebrzydły! Widać nie miał zbyt dobrego zdania o naszej konstytucji umysłowej, skoro myślał, że zgodzimy się na takie rozwiązanie.
  — Potraktuję tę propozycję, jako żarcik, ale taki niezbyt na miejscu. — Odłożyłem porcelanę, żeby nie narażać się po raz kolejny na niepotrzebną śmierć. — Może zabijemy naszego klienta przedtem, jak tam pójdziemy oszczędzając mości Leigetowi fatygi? Pojedynek, jak i jakiekolwiek spotkania w jego posiadłości jest wykluczony, ponieważ proszę mi wybaczyć, ale nie mam, aż tyle zaufania do osobników, którzy wysługują się, jakimiś podrzędnymi zbirami w celu zastraszania dobrych obywateli tego miasta, co ma z kolei swoją entelechię w odnoszeniu korzyści lubieżnych, czy tam majątkowych korzyści. A bezsprzecznie młody Pan Liegat tak postąpił. Zresztą zleceniodawca poinformował nas, że ma się on odbyć na wzgórzu Guriany… Na spotkanie, jeśli mamy sobie przed pojedynkiem takowe urządzać, musimy wybrać miejsce neutralne.
    Na pytanie tego z przepaską na oku wzruszyłem ramionami. Sam chciałbym się tego dowiedzieć. Obstawiałem jednak, że nikomu raczej do głowy nie przyszło, żeby pytać się o jej zdanie w tej sprawie. Nawet było mi jej w jakiś sposób szkoda… Bo jeśli, żywiła jakieś prawdziwe uczucia, do któregoś z tych chłopaków, stawiają ją to w niezbyt szczęśliwej pozycji.
  — Sam jestem ciekawy, czy ona jest właśnie kością niezgody, że tak powiem. Niemniej nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby ktokolwiek chciał ją informować, co się dzieje. — Napiłem się kawki, bo oceniłem ryzyko tego, że umrę na niskie. — Niemniej abstrahując od problemu, zgadzam się z uroczą Panną Sedi. Wypadałoby najpierw ustalić, jakie jest sedno problemu, gdyż może się to okazać istotne. Może nawet zaoszczędzi komuś życie. Może faktycznie zaszło, jakieś drobne nieporozumienie, którego nie trzeba wyjaśniać w sposób, aż tak drastyczny. Mi wiadomo tyle, że młody Pan Leigat wypadł z toalety w oprze okładając młodego van Djika po twarzy. Takie są fakty, z tym się nie dyskutuje, cała opera to widziała. To jest właśnie wydarzenie ten pojedynek bezpośrednio poprzedzające.

Offline

 

#48 2021-06-30 23:10:02

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Gildia kupiecka

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryu — post 6.

    Przy stoliku zaczęła się żarliwa dyskusja. Każdy wtrącał coś od siebie, lecz starał się wysłuchiwać również słów innych. Choć wciąż magowie pozostawali w sferze grzecznościowych zwrotów i zważania na słowa — atmosfera robiła się co raz gorętsza z każdym głośnym krzykiem z innego kąta budynku. Wreszcie ktoś chyba nie wytrzymał i wszedł na jeden z drewnianych stołów.
    — Czy wszyscy już gotowi?! — rozległ się doniosły męski głos. Zwracający na siebie uwagę osobnik, był ubrany w długą zieloną koszulę i spodnie w paski związane białym pasem. Miał ponętne ciemne wąsy i wielki nochal. Dumnie spoglądał na wszystkich z góry. Co najdziwniejsze, wcale nie wyglądał na pijanego.
    — Za kwadrans wyruszamy w drogę na Jałowe Pole! Niech każdy dopije swojego browara i dopnie majtochy, bo nie będzie czekania na spóźnialskich — dodał, po czym zszedł ze stołu.

    Po tym przedstawieniu, na które z pewnością każdy z was czekał, zrobił się jeszcze większy hałas. Zewsząd ktoś wspominał o nadchodzącej wyprawie. Osobniki z brzękiem typowym dla stali sprawdzali swoje wyposażenie. Co raz więcej kufli z hukotem lądowało na okolicznych stołach. Zaczęły się przechwałki. Czasami przez to wszystko można było zapomnieć własnych myśli.
    — Jak panienka raczyła zauważyć… WYJDŹ MI Z TYM PIWEM — warknął pełny opanowania na mężczyznę, który podszedł do niego z kuflem piwa i zaczął szturchać po ramieniu, gdy zwracał się do Sedi. Chciał wrócić z jakimś komplementem na ustach, ale po ostatniej reakcji stracił jakoś animusz, więc tylko zamachał głową i odwrócił się tym razem do Ryū.
    — Jak zacząłem mówić… — ledwo zaczął, a półnagi, masywny mężczyzna przeszedł koło niego, wytrącając lekko z równowagi. Mimowolnie powędrował za nim wzrokiem, po czym już ostatecznie zdecydował się usiąść koło was przy stoliku, by znów go ktoś nie zaczepił.
    — Z kolei ja dostałem informacje, że spotkanie możemy przełożyć. O ile obie strony się na to zgodzą — tym razem mówił do Cromwella wsparłszy brodę o splecione razem dłonie — Rozumiem obawy, które Wami kierują i choć zapewniam, że nic takiego nie miałoby miejsca, zapewne ostrożność nie pozwala wam wierzyć jedynie na słowo, a to dobrze o Was świadczy.
    — Wracając do tematu panienki, o której spór ów się toczy… — zrobił przerwę, wzdychając głęboko, podczas gdy ktoś zanim właśnie beknął siarczyście — Nie została oficjalnie poinformowana o jego przebiegu, ale ponieważ była na miejscu, gdy wyzwanie zostało rzucona… prawdopodobnie wie o nim. Jednakże nie liczyłbym, że jakiekolwiek jej słowo rozwiązałoby konieczność przeprowadzenia potyczki — sfinalizował wypowiedź, zdziwionym wzrokiem w kierunku przedstawicieli Dijika — Oczywiście, pojedynek odbędzie się na szable, jak nakazuje zwyczaj, do pierwszej krwi. Ustalmy tylko, kto z kim walczy… tfff… Znaczy, dlatego chciałem wyjść na zewnątrz. Tutaj trudno się skupić.

Offline

 

#49 2021-07-02 21:16:50

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Gildia kupiecka

  Czasami są takie dni w życiu kobiety, że ma gorszy dzień. Albo gorszy miesiąc. Ja obecnie miałam gorsze kilka minut. Opuściła mnie ochota na cokolwiek, nawet na dalszą rozmowę. Dobrze, że chociaż nadal oddychałam. Bardzo prawdopodobne jest to, że do mojego obecnego stanu pogorszenia przyczynili się pewni mężczyni, ale też mogło to być z powodowane.... niczym. Zupełnie bez powodu. Sama czasami siebie nie rozumiałam.
   Spojrzałam na białowłosego, podpierając leniwie głowę. Przypatrywałam się z niewielkm, ale pełnym satysfakcji uśmiechem gdy stał się tutejszym popychadłem. Jako że Cromwell zauważył pewną istotną rzecz, to postanowiłam go wspomóc kobiecym uporem i nawet fochem, jeżeli będzie trzeba.
Skrzyżowałam ręce na piersiach, czy raczej pod nimi i spojrzałam na Klassina krytycznie. Chociaż pewnie i tak nie widział tego spod okularów.
  - Mi się tu podoba. - odparłam nieco uparcie. Co prawda nie podobało mi się tu zbytnio, szczególnie przy takim tłoku, ale czego to się nie robi by napawać się czyimś nieszczęściem.
- Kto z kim walczy? Ależ mogę nawet ja, z kimkolwiek, ale cała nagroda będzie moja. Jeżeli nagrodą będzie kobieta, to gdy wygram wezmę ją pod pachę i tyle z tego będzie. W sumie nawet bardzo podoba mi się ten pomysł... - uśmiechnęłam się delikatnie na tą myśl. Sama nie wiem czemu. - Więc może zaproponujecie coś innego. Jeżeli młody panicz van Dijik i młody panicz de Liegt boją się widoku krwi, to lepiej by nie walczyli na szable. W ich przypadku mogłoby się to źle skończyć, szczególnie, że wypadki w takich momentach mogą się zdarzyć. Wolałabym coś bez rozlewu krwi, do czego nie musieliby wybierać przedstawicieli. Może jakiś rodzaj pojedynku na słowa?
   Rzuciłam luźnym pomysłem. Chciałam najpierw wiedzieć jak się zaprują na ten pomysł, zanim zacznę się pdokukować i wymyślać jakby to miało dokładnie wyglądać.
  - I tak właściwie, to co jest stawką w tym całym pojedynku? - zapytałam z lekkim niezadowoleniem. Jeżeli ta kobieta była trofeum, czy też nagrodą, to już jej współczuję. Nie wiem czy chciałabym wtedy w ogóle brać w tym udział. Kobieta to nie przedmiot, powinna mieć swoje zdanie w tym temacie. Jeżeli chcą mieć coś na pokaz, to niech sobie kupią jakieś futro.

Offline

 

#50 2021-07-03 10:49:26

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Gildia kupiecka

    Westchnąłem sobie tak cicho w duchu i napiłem się kawki. Powoli zaczynała mnie męczyć, ta jego gadka szmatka, tym bardziej że nie zawierała większości konkretów, o które prosiliśmy. I jeszcze to mogę zapewnić… Dobre sobie, ja też mogłem go zapewniać, że jestem maharadżą w Chniamoku i zapewnienia ta miałby pewnie dokładnie taki sam związek z rzeczywistością.
Przekląłem się, bo i pewnie przyjdzie mi wynagrodzić Sedzie, to niefortunne zlecenie, a przynajmniej, tak wnosiłem z jej user bluźni miny. Niemniej nie był, to czas, aby płakać nad mlekiem rozlanym, trzeba raczej było wziąć się za robotę, bo jak na razie nie ustaliliśmy jeszcze niczego.
  — Myślę, że może trochę nie doceniamy wpływu Panny Arden na całe to zjawisko. — Bardziej pomyślałem na głos niż zasugerowałem. — W końcu, z tego co do tej pory wiadomo, to ona przynajmniej pierwotnie była kością niezgody.
    Przy głębszym zastanowieniu, trzeba było rzec, że forma rozwiązania tego sporu była zasadniczo obojętna, dopóki nas się nie będzie zmuszało do podjęcia bezpośredniej walki. Może to i byłoby by lepiej, gdyby młody van Dijk uronił kilka kropel krwi, może byłaby to istotna lekcja na przyszłość. Jednak największą wadą takowego rozwiązania była stara i wszystkim znana prawda, że wypadki chodzą po ludziach, a ludzie nie raz nie chodzą po wypadkach. Ot wystarczy, że omsknie się ostrze i już raniony leży w kałuży krwi i umiera.
    Problem też miałem z zasadniczym doborem broni, nie bardzo wiedziałem, jak młody van Djik radzi sobie z szablą. Równie dobrze mógł umieć posługiwać się inną bronią, także należałoby podziałać na tym polu, aby powiększyć asortyment wyboru, nie skazując go tym samy na automatyczną porażkę.
  — Generalnie myślę, że czym bardziej krwawo tym lepiej, przecież nie zależy nam, żeby się pozabijali, ale raczej, żeby uznali rachunki za wyrównane. — Podjąłem dopijając ostatni łyk kawusi. Zignorowałem kolejną uwagę, co do zmiany miejsca, bo chyba w przeciwieństwie do mojego rozmówcy, nie bardzo miałem kłopoty z zebraniem myśli. Źle postąpił zdradzając mi tę słabość.
  — Dlatego też byłbym nawet przychylny propozycji mojej towarzyszki. Po drugie, jeśli koniecznie musi być żelazo, ja nie widzę powodów, abyśmy się mieli ograniczać do szabel. Niech każdy wybierze broń, jaką mu będzie stosownie, pod warunkiem, że będzie to broń, że tak powiem kolno-sieczna i nie będzie, to broń drzewcowa. Dopuściłbym też użycie lewaka czy łamacza mieczy, bo myślę, że zachowują one wcześniej wspomniane warunki i zmniejszają prawdopodobieństwo, że komuś stanie się znaczna krzywda. Nie sądzą panowie?

Offline

 

#51 2021-07-03 18:23:16

Ryū

Gildia Grimoire Heart

Zarejestrowany: 2018-03-02
Posty: 113
Ranga: Członek Gildii
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Vincent

Re: Gildia kupiecka

    Cóż, poszło szybciej niż myślałem, choć z drugiej strony nie oczekiwałem czegoś nadzwyczajnego. Starcowi język zaczął się plątać w momencie gdy wewnątrz budynku zaczęła panować dość chaotyczna atmosfera. Nie przepadałem za tym pijackim nastrojem. Alkohol to zdradliwy kompan podczas rozmów, nawet jeśli nie spożywa się go w sposób bezpośredni. Dlatego po części rozumiałem dlaczego mężczyzna chciał wyjść przedtem na zewnątrz. Zapewne dla niektórych, to prawdziwa gratka zostając tutaj.
    Spojrzałem na okularnicę. Westchnąłem.
    Nie mniej, słowa blondyna wydawały się mieć jakiś sens. W końcu spór, dwaj panowie, chcieli toczyć z powodu dziewczyny, więc wspomnienie o jakimkolwiek braku głosu decyzyjnego w jej przypadku wydaje się być co najmniej zlekceważeniem. Dlatego też zacząłem coraz bardziej zastanawiać się o co toczy się tak naprawdę gra. Z drugiej strony cała sytuacja zaczęła mnie irytować. Być może dlatego, że jest to obraz, który po części jest mi dobrze znany? Jest to obraz, który chciałem zostawić daleko za sobą, a on jak wędka zarzucona, wraca za każdym razem z czymś nowym? Oczy me zamknąłem i delikatnie zacisnąłem pięści. Stan ten być może trwał kilka sekund. Chciałem tym wyeliminować dźwięki zbędne z otoczenia, które z każdą chwilą narastały coraz bardziej.
    Po chwili wróciłem do stanu poprzedniego, a przynajmniej tak myślałem.
- Powiedzmy sobie szczerze. Nawet jeśli nie mamy pewności, to zapewne tak jest. Oba... bachory - to nie tak, że uważałem ich za dzieciaków. Pewnie może i byli w tym samym wieku co ja, aczkolwiek życie pośród szlachty i luksusów nauczyło mnie  tego, że wiek to tylko liczba i potrafi mieć niewiele wspólnego z faktycznym stanem rzeczy. - pewnie nigdy w życiu nie machały bronią w kierunku żywego celu, a co dopiero mówić o jakimkolwiek pojedynkowaniu się. - Oparłem czoło o dłoń, która delikatnie palcami smyrała skórkę. Zaś sama ręką była podparta o drugą, przyłożoną pod klatką piersiową. - Niech sobie strzelą raz a dobrze po twarzy i zobaczymy, który dłużej ustanie na nogach. Nawet kilkuletnie dzieci to potrafią. A jeśli możni Panowie chcą zademonstrować jakiś pokaz siły i celowo złożyć pod tym swój podpis, niech powiedzą to otwarcie zamiast bawić się w jakiś cyrk. - Przerwałem na chwilę rzucając spojrzenie na mężczyznę. - Czasy honorowych pojedynków lub zwyczajów już dawno minęły. Ustąpiły pola czemuś prostszemu i bardziej destrukcyjnemu, sile. Dlatego przejdź do konkretów i nie przejmuj się towarzystwem dookoła. Wszyscy i tak prędzej czy później skończą w jednym miejscu.
    Może jednak trochę mnie poniosło i odbierałem tę sprawę bardziej osobiście niż myślałem.


Mowa: #e74c3c

https://i.imgur.com/Ie7bUhE.jpg

Offline

 

#52 2021-07-04 17:08:52

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Gildia kupiecka

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryu — post 7.

    Dav najwyraźniej nie radził sobie za dobrze w tłumie. Co i rusz odwracał się, gdy ktoś przechodził w jego pobliżu. Niestety nie na tyle szybko, by chociaż dojrzeć twarz tejże osóbki.
    Wysłuchawszy najpierw Sedy, wydawało się, że chciał się jakoś tłumaczyć, bo nawet zaczął otwierać usta. Niestety coś nie mógł się odpowiednio zebrać, więc pozwolił mówić Neilowi, a potem swojemu towarzyszowi. Gdy oboje skończyli, coś się jakby uspokoił na twarzy. Zrobił poważną minę, zerkając na pustą przestrzeń między sekundantami Veirgeila.
    — Niech więc zacznę, od podsumowania tego, co miało miejsce. Najwyraźniej jestem tutaj najbardziej obeznany, więc tak… Istotnie spór toczy się o złotoloką panienkę Aarden. Lecz znając Pana Matthiejasa, nie tylko ją. Słyszałem, że pomiędzy tą dwójką panuje kość niezgody od dłuższego czasu… — mimowolnie zaczął ściszać głos, zbliżając twarz do środka stołu — Kiedyś nawet byli przyjaciółmi, dawno już. Przynajmniej takie są plotki. W każdym razie, teraz się nie cierpią. To nie pierwszy raz, gdy ta dwójka wchodzi w jakieś utarczki, ale pierwszy, gdy dzieje się to tak otwarcie. Reszta to już tylko moje domysły.
    — W każdym razie. Panienka była zarzewiem, ale Matthiejas upiera się, że pojedynek należy mu się za zniesławienie czy coś. Chcą się policzyć ze sobą. Nie wiem co na to Veirgeil, nie miałem z nim styczności. Niech lepiej szanowna Sedi i pan Cromwell prędzej wypowiedzą się na ten temat. — tym samym wrócił do normalnego tonu — Pewnym jest, że pojedynek ma się odbyć. Po to tu jesteśmy. Chociaż, według dżentelmeńskiej umowy między tą dwójką, przegrany ma sobie odpuścić starania wobec panienki, wątpię, by to miało jakieś znaczenie w dalszej perspektywie. Jednakże zachowajcie to dla siebie. Nie mi o tym decydować.
    Rozległo się głośne uderzenie o drewno. Za Cromwellem i Fushigi napakowany gość pokonał innego napakowanego w siłowaniu na rękę. Zaczął też głośno śmiać się ze swojego zwycięstwa, zachęcając ruchem dłoni kolejnego śmiałka, który miał się znajdować pośród niedużego tłumku gapiów. Przedstawiciele Dijika jedyne zauważyli, że oczy Dava skupiły się na czymś za nimi.
    — Ale gość ma łapę — wtrącił mężczyzna stojący za wspomnianą dwójkę.
    — Dobrze, że idzie z nami — odpowiedział, mu jego kolega.
    — Na słowa to pomysł niecodzienny — zielono-płaszczowy zwrócił się do Sedy — ale jaka gwarancja, że nie zatrudniliście wczoraj jakiego poetę, z myślą o tym pomyśle. Wówczas walka nie będzie sprawiedliwa. Gdyż poeta wymyśli słowa, a panicz tylko je wyrecytuje.
    — Być może faktycznie, najlepiej będzie załatwić to na pięści albo właśnie… — zapatrzył się znów w dal — na siłowanie na rękę. Chociaż takie siłowanie, powiedzmy to sobie, raczej niezbyt satysfakcjonujące bez dodatkowej stawki.
    Kolejne „łup”, a zaraz po nim, wielkołapy zagarnął coś zamaszystym ruchem ze swojego stolika, by schować zaraz do tylnej kieszeni spodni.

Offline

 

#53 2021-07-04 19:23:46

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Gildia kupiecka

  Wizja w której oba bachory - jak ich Pan Oczko nazwał - się pozarzynają, była kusząca. Niestety moje sumienie medyka krzyczy, że jest to bardzo zły pomysł. Wyobraziłam sobie potoki tryskającej krwi i postanowiłam zrezygnować z tej propozycji.
   Krew? A fuj!
   Kolejne propozycje były jednak całkiem sensowne. Zarówno obijanie się po twarzach, jak i siłowanie na rękę mieściło się w granicach, na które mogłam się zgodzić. W każdym przypadku powinno się obejść bez obecności lekarza, co mi bardzo pasowało.
  - W końcu słyszę coś sensownego. Mogę się zgodzić zarówno na bitkę na pięści, jak i siłowanie na rękę. Co Pan o tym myśli? - zapytałam, przechylając głowę w stronę Cromwella, by wiedział, że to jego pytam. Zaczełam mówić do niego per "Pan", ponieważ pozostali nie muszą wiedzieć jakie łączą - bądź nie łączą - nas stosunki. Mam nadzieję, że się o to nie obrazi, jednak ufałam nowo poznanej dwójce tak samo jak i Neilowi na początku naszej znajomości. Czyli im mniej wiedzą - tym lepiej.
   Cierpliwie czkałam na odpowiedź mojego towarzysza. Mam nadzieję, że dojdziemy do jakiegoś konsensusu. O ile patrzenie jak Siwiołek się tutaj męczy, to nie chciałam przedłużać naszej rozmowy, ponieważ nie sprawiała mi ona żadnej przyjemności. Chciałam zakończyć ten bezsensowny spór jak najszybciej. Biedna panienka Arden. Miałam tylko nadzieję, że na koniec kopnie ich obu i pójdzie w swoją stronę, bo szkoda czasu na to przedstawienie.

Offline

 

#54 2021-07-05 18:59:48

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Gildia kupiecka

    Można było powiedzieć, że udało nam się dotrzeć do jakiegoś meritum. Warunki, które zostały ustalone wyglądały na znośne, tym bardziej, że nie zwiastowały u syna naszego zleceniodawcy, jakiś poważnych uszkodzeń na ciele. O uszkodzeniach ducha nie śmiałbym się wypowiadać z podobną łatwością, ale cóż jeszcze nikomu godności od tego nie zbyło, że dostał w mordę. Przynajmniej w rozważanych okolicznościach, bo plaskacz w twarz jednak mógłby być niejako powodem do wstydu. Na szczęście nie mogło być mowy w tym przypadku o relacjach, które takie haniebne ciosy, by implikowały.
    — Zgadzam się Mademoiselle Sedi. Myślę, że warunki takie są warunkami, na które możemy przystać. — Potwierdziłem skinięciem głowy. Bardzo sprytny był ten wybieg z nazywaniem mnie panem i musiałem przyznać szczerze, że sam o tym nie pomyślałem. W końcu po co mają sobie nasi przymusowi towarzysze kłopotać głowy, co tam jest między nami. Nie dałbym sobie uciąć ręki, że fakt ten w jakiś sposób ich zajmował, ale ostatecznie Sedi miała rację. Lepiej było dmuchać na zimne. Ostatecznie, jeśli naprawdę będą tego ciekawi sami się spytają.
    Z grubsza pozostała chyba jeszcze tylko jedna rzecz do załatwienia. Znaczy udać się do młodego van Dijka i przekazać mu, jak się sprawy mają. Należałoby go też ostrzec, tak profilaktycznie, żeby i tym razem nie zrobił nic głupiego. Później dadzą sobie po mordzie, nam wypłacą wynagrodzenie i będziemy mogli się oddalić ku rzeczom znośniejszym. Może trochę to nazbyt wiał optymizmem ten plan, ale nie wydało mi się, abyśmy mieli od naszych współpracowników doznawać, po wszystkim jakiejś przeszkody. Koniec końców wyglądali oni na ludzi dość rozsądnych.
  — Skoro ustaliliśmy już, że będą się siłować, albo walczyć na pięści myślę, że nie ma czego tutaj dłużej roztrząsać. Udamy się tedy do swoich spraw, by o wyznaczonej godzinie stawić się na miejscu z głównymi zainteresowanymi i skończyć, to borze igrzysko. Czy są, wobec tego jakieś obiekcje?
    Zostało tylko liczyć, że cała reszta widzi sprawę podobnie. Mnie też, przyznam szczerze, zaczęło działać na nerwy tutejsze ustawiczne darcie mordy i z chęcią topiłbym się w jakieś bardziej zaciszne miejsce, czego nie omieszkam uczynić, gdy tylko padnie zgoda, że możemy sobie stąd pójść. Przez moment rozważałem wizytę u Panny Arden, ale ostatecznie pomysł ten nie wydał mi się wart funta kłaków. Może koleś w zielonym płaszczu miał rację, że najlepsze słowa w tym przypadku nic nie zmienią. Może faktycznie odwleczenie całej sytuacji w czasie sprowadziłoby się do późniejszego znacznie gorszego wybuchu.

Offline

 

#55 2021-07-06 12:07:44

Ryū

Gildia Grimoire Heart

Zarejestrowany: 2018-03-02
Posty: 113
Ranga: Członek Gildii
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Vincent

Re: Gildia kupiecka

    Po krótkim wysłuchaniu tego, co mości Pan w zielonym ma do przekazania, sprawa nie co się rozjaśniła, przynajmniej dla mnie. Człowieka, który o swoim zleceniu dowiedział się dosłownie kilkadziesiąt minut temu. Szczegóły choć mogą być upierdliwe, to na pewno nie można powiedzieć, że są zbyteczne. W końcu to one pozwalają określić malowidło, które przedstawić miało to czym mam się zająć. Sama wzmianka o konflikcie między dwójką szlachciców brzmiała nie dość, że znajomo to jeszcze po części intrygująco, jednak szybko poczułem znudzenie tymże obrazem. Być może dlatego, że sam w przeszłości byłem świadkiem czegoś podobnego? Być może dlatego, że sam rozwiązywałem podobne sprawy w nieco dość brutalny sposób?
    Spojrzałem na swoją dłoń, jakbym chciał przywołać pewne wspomnienie.
    Odwróciłem odruchowo głowę na dźwięk uderzenia. Intuicja szeptała mi, że zbliża się coś niebezpiecznego, aczkolwiek to może wyłącznie przyzwyczajenie zawodowe? Wszak po skierowaniu wzorku w kierunku dochodzących odgłosów, ujrzałem jedynie bandę osiłków, którzy chcąc zaimponować otoczeniu. Może i dla niektórych było na czym oko zawiesić, albo zastanowić się dwa razy co zrobić w otoczeniu człeka, co mięśnie ma wielkości ludzkiej głowy, aczkolwiek większość rozumnych istot zdaje sobie sprawę, że nawet największa siła mięknie w obliczu stali, a także samej magii.
    W międzyczasie mister Dav doszedł do pewnego porozumienia z pozostałymi. Oczywiście w moim interesie też było zadbanie o w miarę przyjazne podłoże, lecz będąc szczerym w tej chwili było mi to wszystko jedno. Człowiek musi nauczyć się dostosować do nowego środowiska, a zbytnie dyktowanie własnych warunków nie zawszę może okazać się pomocne. - Nie mam nic przeciwko. Im szybciej tym lepiej, bo jeszcze będziemy mieli okazje zostać częścią spektaklu. - Odpowiedziałem na słowa blondyna, kierując swój wzrok w kierunku siłujących się ludzików. Następnie zwróciłem wzrok ku mężczyźnie, z którym przyjdzie mi współpracować. - Mamy w okolicy coś jeszcze do załatwienia? - Zapytałem będąc ciekawym czy możemy się udać prosto do celu, czy może jeszcze jakaś sprawa komuś wypadła.


Mowa: #e74c3c

https://i.imgur.com/Ie7bUhE.jpg

Offline

 

#56 2021-07-07 00:22:22

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Gildia kupiecka

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryu — post 8.

    Wreszcie doszli do porozumienia. Najwyższa pora, bo każdemu już powoli brzydło przebywanie w tym jakże „żywym” miejscu. Czy bitka na pięści faktycznie była dobrym wyborem, czy sposób załatwiania porachunków dobrze znany niższej warstwie nadawał się do oficjalnego pojedynku synów dwóch wpływowych kupców, tego dowiemy się dopiero po czasie.
    — A więc ustalone — mężczyzna wstał od stołu — Jutro skoro świt, wzgórze Guriany. Ustalimy wtedy też warunki zwycięstwa. Tymczasem państwo wybaczą, faktycznie musimy się jeszcze udać do panicza, by poinformować go o decyzji jaka zapadła oraz podjąć odpowiednie przygotowania.
    Dav złapał za swój kaptur i jednym wprawnym ruchem znów zasłonił swoją twarz. Następnie skinął na maga Grimoire Heart oraz zwrócił się do pozostałej dwójki.
    — Zatem do zobaczenia.
    — Chodź za mną — rzekł do Ryū, spojrzał raz jeszcze po zgromadzonych i gdy temat się urwał odwrócił się w kierunku wyjścia.
    Zaledwie kilka kroków minęło, zanim w tym tłumie znów na kogoś wpadł. Jego kaptur osunął się tyćkę, a osoba ta spojrzała na niego z niedowierzaniem.
    — Ej, czy Ty jesteś… — zaczął nieznajomy wysoki mężczyzna, dość chudy ale za to w pełnym rynsztunku.
    Jednak Dav mu nie odpowiedział, potraktował go jeszcze mocniejszym uderzeniem bara i jak gdyby nigdy nic wyszedł na zewnątrz. Odprowadził go wzrok rycerza lub kogoś kto po prostu na jednego wyglądał. Za drzwiami, podobnie jak w przypadku pierwszego spotkania, poczekał na maga.

    Na zewnątrz również kręciło się więcej osób niż zwykle, ale nie było przynajmniej tak tłoczno jak w środku.
    — Wreszcie. Lepiej nie rzucać się w oczy w miejscach jak te — odparł do Ryū, gdy ten wreszcie pofatygował się do niego dołączyć — Ruszymy teraz do Matthijasa. Po drodze omówimy strategię, a potem będziesz wolny aż do jutra rana.
    Nie tracąc czasu postanowił wyrwać się z tego miejsca jak szybko to było tylko możliwe. Ruszył na północ, gdzie zgodnie z jego wcześniejszymi słowami, miał znajdować się panicz.
    — Jak Cię zwą magu…? —zapytał, jak już wyrwali się z najbardziej zatłoczonej części gildii — Co sądzisz o tym, co ugraliśmy? Niby bitka na pięści to nie taka zła opcja, bo Matthijas to dobrze zbudowany, silny paniczyk, ale jednak… zastanawiam się jak to rozstrzygnąć. Nie chcemy chyba, by tego drugiego pobił aż do nieprzytomności, bo nie będzie chciał się poddać…

_____
zmiana lokacji dla Ryū na -> Północne Tereny Hantō

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2021-07-07 00:26:07)

Offline

 

#57 2021-07-07 11:02:33

Ryū

Gildia Grimoire Heart

Zarejestrowany: 2018-03-02
Posty: 113
Ranga: Członek Gildii
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Vincent

Re: Gildia kupiecka

    Gdy wszystko zostało już ustalone, odpowiednie osoby poznane, powstałem z siedziska, by niewielkim skinięciem głowy pożegnać się z Sedi i Cromwellem. Jak sobie teraz przypomnę, to niespecjalnie się kwapiłem do tego, by przedstawić się, tak jak zrobili to pozostali. Pozostało mi jedynie wzruszyć ramionami, wszak czasu cofać w stanie nie jestem, aczkolwiek zrobić tego nie zrobiłem. Dziwnie by to teraz wyglądało.
    Ruszyłem za mężczyzną, lecz na chwilę coś go zatrzymało. Mówiąc go, miałem na myśli ktoś. Był to wysoki, ale trochę wątły mężczyzna, zakuty po szyję. Albo gdzieś w pobliżu odbywał się karnawał, bal przebierańców, albo wyraźnie komuś pomyliły się miejsca gdzie powinien paradować w tym ubiorze. Ewentualnie przynależał do jednej z grup, które są upoważnione, czy to z góry czy nie, do chodzenia w pełnym uzbrojeniu, nawet pośród cywili. Chyba nawet w Grimoire Heart nie ma aż tak dziwnych ludzi, choć zdecydowanie można mnie w jakiś sposób z nimi powiązać, przez co widzę to i owo, to nie spotkałem jeszcze nikogo podobnego.
    Przerwa nie trwała długo, ubrany w zieleń mężczyzna, co trochę mnie zaskoczył, po prostu ruszył przed siebie, jakby nikogo przed nim nie było. Choć nie dało się ukryć, że byli sobie znani, a przynajmniej Dav był kojarzony przez wspomnianego wcześniej jegomościa. Nie mniej, nie była to moja sprawa, interweniować nie zamierzałem. Z resztą, nie było do czego. Człek spławiony zrobił to samo. Nie pozostało mi nic innego jak udać się za mężczyzną w kierunku posiadłości mego zleceniodawcy.


Mowa: #e74c3c

https://i.imgur.com/Ie7bUhE.jpg

Offline

 

#58 2021-07-07 21:14:06

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Gildia kupiecka

  Rozmowa przebiegała gładko. Cromwell szybko podłapał co miałam na myśli, albo po prostu się obraził i dobrze to ukrywał. Tak czy inaczej doszliśmy do pewnego porozumienia i ustaliliśmy wstępnie jak będzie wyglądał pojedynek. Miałam jednak dziwne wrażenie, że na tym spór się nie kończy, a nawet ciągnie się pokoleniami. A może nasłuchałam się zbyt wielu fikcyjnych opowiadań? Mam taką nadzieję.
  - Do zobaczenia, Panowie. - odpowiedziałam na ich pożegnanie. Zerknęłam na nich znad okularów gdy zaczęli się oddalać, by przypatrzeć się ich wyglądowi, nawet jeżeli w tej chwili widziałam tylko ich tył. Wcale nie gapiłam się na ich tyłki.
   Można powiedzieć, że ja i Neil w końcu byliśmy sami, o ile zignorować tłoczy lokal.
  - Mam złe przeczucie, że na jednym pojedynku się nie skończy. Ale może przesadzam i wszystko będzie dobrze. - westchnęłam ciężko. Może szukałam jakiegoś pocieszenia, czy też zapewnienia w moim tymczasowym partnerze? Sama nie jestem pewna. Zerknęłam na kawkę mojego towarzysza, czy już ją przypadkiem dopił, chociaż nie chciałam go poganiać.
  - Trzeba się będzie jakoś zgrabnie wymigać od kolejnego zlecenia, jeżeli van Dijik będzie chciał nas znowu zatrudnić, a przynajmniej jeżeli o mnie chodzi. Nie chcę decydować za Ciebie, może lubisz takie... dramaty życiowe. - mówiłam, nie do końca wiedząc jak mam określić spór, który trwał między dwoma rodami.
  - Jedną rzecz mamy ułatwioną, bo wiem gdzie jest świątynia, jak skończysz możemy się tam udać. Trzeba uprzedzić młodego panicza co go czeka. Ciekawe czy będzie zachwycony? - odparłam z lekką niechęcią.
   Poczekałam aż blondyn będzie gotów i postanowiłam ruszyć w kierunku świątyni. Im szybciej będziemy mieć to za sobą, tym lepiej. Tyle że rano znowu będę musiała oglądać twarze, których nie chcę nawet pamiętać. Pociesza mnie myśl, że chociaż Neila znowu zobaczę. Chociażby właśnie dlatego warto się trochę pomęczyć.

[z/t > Hantō > Stara świątynia]

Offline

 

#59 2021-07-08 12:00:55

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Gildia kupiecka

    Wszelakie pakty można było uznać za zawiązane. Reszta jawiła mi się już tylko formalnością, którą trzeba było dopełnić. Przynajmniej taką żywiłem nadzieję, że nie stanie się nic co zmusiłoby, którąś ze stron do okazania braku poszanowania dla ustalonych wyżej zasad.
  — Zatem do zobaczenia Panowie. Długich dni i szczęśliwych nocy. — Pozwoliłem sobie pożegnać ich słowami, których konwencjonalnie używało się w Desertio. Nie byłem, jakoś szczególnie związany z tym miejscem, ale brzmienie tych słów, jakoś bardzo przypadło mi do gustu. Z drugiej strony, czy było jakieś miejsce, z którym w ogóle związany się czułem?
    Patrzyłem przez chwilę, jak odchodzą, aby później zjechać trochę niżej na krzesełku do pozycji prawie półleżącej i wcisnąć ręce w kieszeń. Gapiłem się w pustą filiżankę, po kawusi zastanawiając się, czy aby nie zamówić kolejnej. Chyba było jeszcze trochę czasu. Słowa, które wyrwały mnie z zamyślenia przyciągnęły również mój wzrok. Popatrzyłem chwilę na Sedi po czym zamrugałem, jakby trawiąc, to co właśnie do mnie powiedziała. Sam chciałbym wiedzieć, czy aby nie mam, co do wszystkiego złych przeczuć. Na dwoje babka wróżyła, jak mawia ludowe porzekadło.
  — Nie martw się — powiedziałem wreszcie rozjaśniając trochę swoje oblicze. — Myślę, że jest małe prawdopodobieństwo, że coś pójdzie źle. Chyba, że Legait nagle zechce dorzucić kilka pionków na szachownicy. Nie mniej mamy przecież pewien gambit na podorędziu. O ile dowiedzieli się o Twoich umiejętnościach magicznych, o moich nic nie wiedzą, trzymając się więc szachowych analogii nie jestem, więc pionkiem, jakby pewnie byli skłonni myśleć, ale raczej skoczkiem lub wieżą. To już coś, prawda?
    Pomysł, żeby nie wchodzić więcej w żadne konszachty z van Djikiem wydał mi się wielce stosowny. Miałem dość niańczenia jego synalka i prawdę mówiąc, sam najchętniej nastrzelałbym go po pysku, aby się wreszcie otrząsnął i przestał robić tak nierozważne rzeczy. Być może ten osąd był surowy nazbyt, ale żywiłem niejasne przeczucie, że to on sprowokował wtedy w toalecie młodego Legeita. Poza tym ten cały dramat o złotowłosą panienkę… Jakby ktoś się za dużo naczytał rycerskich romansów.
  — Też nie chciałbym tego ciągnąć. — Przyznałem na głos, bo cały łańcuch wcześniejszych przemyśleń zdał mi się niestosowny do wypowiedzenia w takim momencie. — Sprawa jest albo zbyt głupia, bo skrojona na miarę mydlanej opery, albo zbyt gruba, ponieważ rodzice tych chłopców mają swoje własne cele, które realizują przesuwając swoje latorośle po szachownicy. Istnieje przez to szansa, że wplączemy się coś w z czego będzie bardzo trudno się wyplątać, a przecież pamiętam o danym Ci słowie. Słowie, że pomogę Ci odnaleźć brata, jeśli zajdzie taka konieczność.
    Pozostawało pytanie, co się stanie, jak go znajdziemy. Logicznym zdawało się, że każde z nas pomaszeruje w stron, że tak się wyrażę własnych interesów. Myśl ta zdała mi się nagle nieprzyjemnie smutna, jak trup w szafie, który niby zasłonięty przed wzrokiem nie drażni oka, ale wciąż dobiega człowieka jego przeszywający smród. Starałem się tego zachmurzenia chwilowego nie okazać, ale odbyło się to ze skutkiem tak marnym, jak przedstawienie operowe, które mieliśmy wątpliwą przyjemność obejrzeć.
    Gestem prawie odmownym odsunąłem od siebie filiżankę i podniosłem się z miejsca. Na szczęście nie będziemy musieli się włóczyć w poszukiwaniu tego świętego przybytku.
   — Tak chodźmy — powiedziawszy to wstałem i poprawiłem poły fraka. Ruszyłem w stronę drzwi i gdy znaleźliśmy się już na zewnątrz podjąłem. — Jeśli mam być szczery jego zadowolenie znajduje się bardzo nisko na mojej liście priorytetów. Ale może po tym spotkaniu z nim będzie czas, żeby skoczyć jeszcze na kawusię. Co Ty na to? Wypiłem dziś tylko jedną… — Zrobiwszy teatralnie cierpiętniczą minę, aby pokazać, jak ten stan jest mi nie miły. Była w tym jeszcze jednak ukryta, naprędce sklecona agenda — spędzić do momentu wyjazdu, jak najwięcej czasu razem.

[z.t -> Ca-Elum, Hanto, Stara Świątynia]

Offline

 
/* */

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.inkwizycja.pun.pl www.naruto-center-pbf.pun.pl www.grafa-cs.pun.pl www.szuszu.pun.pl www.fpus.pun.pl