Ogłoszenie


Ninja Clan Wars - Naruto PBF

W czasach na długo przed wydarzeniami z M&A kontrolę nad światem sprawują klany ninja, wojowników o nadprzyrodzonych, unikalnych zdolnościach, które swoje siedziby mają rozsiane po wielu krajach, rządzonych przez swoich Daimyō.

Najstarsi pamiętają olbrzymie wojny, w których połączone siły rodzin siały spustoszenie, zabijając się nawzajem. Od tych wydarzeń minęło wiele lat, dziś liczba klanów drastycznie zmalała, niektóre są o krok od wyginięcia. W związku z tym panuję oficjalny, często nieprzestrzegany, rozejm, dzięki któremu świat ma odzyskać dawno utracony spokój. Wspólnymi siłami udało się odbudować prastarą Szkołę Ninja, w której każdy młody wojownik szkoli się, żeby móc w przyszłości godnie reprezentować klan.

Wszystkie posty
Wszystkie tematy
Wszyscy użytkownicy
Najnowszy użytkownik
Użytkownicy online
Goście online

Dzisiaj forum odwiedzili:


#1 2017-02-16 21:43:44

Opis otoczenia

Administrator

Zarejestrowany: 2012-07-29
Posty: 206

Stara świątynia

http://i.imgur.com/YtCcPY3.png



     Świątynia w Hantō to bardzo kontrowersyjne miejsce. Składa się na nią wiele ogromnych budynków z kamienia, ogrodzonych drewnianym ogrodzeniem.. W samym centrum kompleksu mieście się park i wielki posąg smoka. Katedra ma zarówno wielu wielbicieli jak i wrogów, a wszystko to jest skutkiem burzliwej przeszłości świata oraz tej majestatycznej budowli. Powstała ona setki lat temu, nikt nie wie kiedy dokładnie. Cel który przyświecał budowniczym był jeden: ubłagać smoki, by były łaskawe względem słabych wówczas ludzi. Dzisiaj kiedy uzyskali wolności, wielu z nich pała ogromną nienawiścią do tego miejsca kultu, marząc o jej upadku. Istnieje również wiele grup, pragnących ją zachować nienaruszoną jako pamiątkę, pomnik historyczny czy też przestrogę. Często dochodzi między tymi dwoma frakcjami do poważnych sporów, na szczęście jeszcze nigdy nie polała się krew. Choć jeżeli konflikt będzie trwał nadal, może dojść nawet do bratobójczych walk.

Stan budynku: 100%

Offline

 

#2 2018-10-27 11:32:07

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #5

     Mężczyzna zamrugał wyraźnie nie nadążając za dziewczyną.
   - Coś nie tak z moją twarzą? - zapytał nie wiedząc o co może jej chodzić, ale nie doczekał się odpowiedzi. Zamiast tego usłyszał wątpliwości jakie Seda miała względem jego osoby. Słuchał z wesołym wyrazem na mordce co dziewczyna mówiła, ale kiedy ta stwierdziła, że wygląda na szefa bandy zbirów jego mina po raz pierwszy spochmurniała.
   Może jednak powinnaś ściągnąć te okulary skoro wyglądam ci na jakiegoś szefa miejscowej bandy bandziorów. - burknął ponuro, wyglądało na to, że czuł się dotknięty słowami dziewczyny. - Wcale nie próbowałem zgrywać bohatera, który przybędzie ci na ratunek. Chciałem cię po prostu wykorzystać jako przynętę, aby wyciągnąć tamtych do jakiegoś ciemnego zaułka. Być może mało to eleganckie, ale chciałem ci jedynie w ten sposób pomóc, a że zostałabyś przy tym trochę wykorzystana, cóż w tym świecie nie ma nic za darmo. Nie winię cię za to, że masz wątpliwości, ale nie musiałaś od razu mnie obrażać porównując do jakiegoś pospolitego zbira. - ostatnie zdanie powiedział z wyraźnym wyrzutem. Widząc jednak, że nie uda mu się już przekonać dziewczyny westchnął i dodał. - Wygląda na to, że nie chcesz słuchać, szkoda. W takim razie mogę jedynie życzyć ci powodzenia podczas tego wieczoru. Obyś nie żałowała podjętej decyzji. - po tym skinął jej kiedy wychodziła.
   Nieco wystraszona tym co usłyszała Seda wyszła z karczmy na ulice Hanto pogrążone w ciemności. Na zewnątrz nie było wiele osób przez co dziewczyna mogła czuć się jeszcze bardziej niepewnie po tym co usłyszała w karczmie. Co gorsza miała wrażenie, że ktoś podąża za nią i z pewnością nie była to jedna osoba. Było dokładnie tak jak mówił ten czarnowłosy. Zapewne dziewczyna chciała pozbyć się ogona przez to szła szybko przed siebie i nieświadomie wkroczyła na teren starej świątyni. A może zrobiła to z rozwagą licząc, że nikt nie będzie jej śledził kiedy znajdzie się w takim miejscu? W końcu to miejsce sprawiało nieprzyjemne wrażenie nawet za dnia.
   - Hah, jednak szczęście się do nas uśmiechnęło. - usłyszała przed sobą głos. Po chwili z ciemności wynurzył się mężczyzna w średnim wieku, przez jego wargi przechodziła pionowa blizna. Za dziewczyną z cienia wyszły trzy kolejne postacie blokując jej drogę wyjścia z terenu świątyni. Wszyscy mieli mało przyjazne, zarośnięte gęby. - Kiedy pojawił się ten paniczyk już myślałem, że po wszystkim. A tu proszę, nie dość, że został olany to jeszcze przyszłaś w miejsce takie jak to. Naprawdę szczęście nam dzisiaj dopisało chłopaki, zabawimy się. - mężczyzna z blizną przemówił po raz kolejny, w odpowiedzi trójka z tyłu zacharczała. Chyba był to śmiech.

Offline

 

#3 2018-10-27 15:52:14

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

Mój wcześniejszy rozmówca może i nie do końca wyglądał jak herszt jakiejś bandy, ale nie mogłam też mieć pewności, że tak nie jest. Odchodząc jeszcze słyszałam jego niezadowolone miauczenie. Szczerze to teraz bardziej przypominał sfochowaną wiewiórkę lub panienkę. Tylko jeszcze brakowało żeby nadął policzki i tupnął nóżką. W sumie nie zdziwiłabym się gdyby to zrobił.
Wyszłam jednak z budynku i udałam się w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie znam miasta, nie mam pojęcia gdzie idę. W końcu gdzieś jednak doszłam. Gdzie dokładnie to nie mam pojęcia, bo ciemno było, a okulary przeciwsłoneczne nie pomagały. Tym jednak nie musiałam się martwić, a jako, że nie szukałam kłopotów, to one mnie znalazły pierwsze. Długo nie musiałam czekać no i w tym tamten przyjemniaczek miał rację. Jakaś banda zbirów miała do mnie problem.
- A tak przy okazji, jak się już przywitaliśmy... to czym tak właściwie się zajmujecie? - zapytałam z udawanym zainteresowaniem. Liczyłam na to jednak, że skupią się na odpowiadaniu na pytania i charczeniu, a ja wtedy ucieknę. Nie czkałam długo by spróbować prześlizgnąć się obok pierwszego przybłędy, bo był sam i może uda się go wyminąć i uciec. W razie gdyby mnie złapał w trackie uciekania to z pokrowca wyciągnęłam nóż i przejechałam nim po ręce mężczyzny, by następnie spróbować tej bandzie uciec. A gdzie? Może do świątyni. Nie widziałam tu raczej lepszego miejsca na schowanie się. Kto wie, przy odrobinie szczęścia może zrezygnują, albo będę się ich pozbywać jednego po drugim, bo wszystkim na raz raczej nie dam rady.

Offline

 

#4 2018-10-27 16:30:05

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #6

     - Paczcie jaka wygadana. - rzucił ten z blizną do swoich towarzyszy, w odpowiedzi dokładnie tak samo jak wcześniej tamci zacharczeli w chórze. Ale nie można było powiedzieć, że bandyta był niegrzeczny, bo zaraz odpowiedział Sedzie szeroko się uśmiechając. Z powodu blizny przebiegającej przez jego wargi uśmiech ten był wyjątkowo paskudny. - A różnie panienko. To komuś sprzedamy nóż między żebra, a to kogoś się okradnie. Ale robimy też inne, przyjemniejsze rzeczy. - odpowiadając zrobił krok w kierunku dziewczyny, która chciała przez zagadanie rozproszyć bandytów. Oczywiście ich herszt, ten z blizną nie miał zamiaru na to pozwolić i chwycił ją za ramię. Spodziewając się, że tak może się stać Seda miała już plan działania, od razu sięgnęła po nożyk, aby przejechać jego ostrzem po dłoni mężczyzny. Ten zdążył dłoń cofnąć i na to dziewczyna czekała. Chciała uciec, nie bardzo zastanawiała się nad tym dokąd, póki co za cel obrała sobie pobliską świątynie. W niej chciała się skryć licząc, że bandziory to zniechęci czy chociaż da jej szansę wyeliminować ich pojedynczo. Plan był całkiem sensowny, tylko że...
   Kiedy uwolniła z uścisku swoje ramię i chciała dać w długą to coś ją powstrzymało. Dokładniej rzecz ujmując coś owinęło się mocno wokół jej nogi uniemożliwiając ucieczkę. Tym czymś był bicz czy coś w tym rodzaju trzymany przez jednego z tych z tyłu. Mocno naprężony nie pozwalał jej posunąć się naprzód nawet o kilka centymetrów.
   - A gdzie to się tak spieszymy? Nie dotrzyma nam panienka towarzystwa? - zapytał facet z biczem. Pozostała dwójka ruszyła również w jej kierunku, a facet z blizną kręcąc głową na boki mówił sam do siebie. - To zajadła cholera, prawie mnie pocięła.
Sytuacja robiła się coraz bardziej nieciekawa dla dziewczyny. Widziała, że każdy z nich miał jakąś broń. Jeden, który obchodził ją z lewej dwa noże, ten z prawej jakieś dłuższe ostrze, chyba szable, bo było lekko zakrzywione. Okrążali dziewczynę i w końcu facet z blizną znów się odezwał. - No panienko, zabawimy się po dobroci czy najpierw trzeba cię trochę obić? - zapytał wyciągając z kieszeni kastet i ponownie zagradzając jej drogę do świątyni.

Offline

 

#5 2018-10-28 12:55:49

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

W sumie nieco mi ulżyło. Nie dlatego, że byłam w takiej sytuacji, a nie innej. Chodziło o to, że nie będę miałą żadnych wyrzutów sumienia jak im się coś stanie. Tacy ludzie są dla mnie po prostu dawcami narządów, chociaż nie wiem czy ich ciała są w aż tak dobrym stanie, żeby mogli nimi być. Pomijając jednak wątki dotyczące ich zdrowia - muszę zadbać o własne.
Myślałam, że uda mi się uciec. Miałam się prześlizgnąć obok brzydala z blizną, kiedy coś mnie złapało za nogę. Dranie byli przygotowani. W takim tempie nie ucieknę. No i zaczęli mnie otaczać.
- Riki. Bierz tego z biczem. - odparłam. Dla nich to co powiedziałam, mogło nie mieć żadnego sensu, jednak po moich słowach coś wyskoczyło z plecaka i rzuciło się na cel, który wskazałam.
- Bicz! Bicz! Rihihihihi! - zarechotał mój drewniany towarzysz, napędzany moją energią magiczną, który próbował z całym pędem uderzyć cel w głowę. Ja miałam nadzieję, że wypuści bicz, a ja będę mogła spróbować ucieczki.
Jak tylko nadarzyła się okazja ponownie spróbowałam wcześniejszego planu, polegającego na schowaniu się w świątyni. Jeżeli herszt próbował zagrodzić mi przejście to nie wahałam się zaatakować go nożem. Z pewnością jest skuteczniejszy niż kastet, chociaż oba potrafią zadać ból. Spróbowałam więc ciąć herszta po ręce i próbowałam nie oberwać z kastetu. Może Riki w tym czasie zabawi pozostałą trójkę, a ja ucieknę.

EM: 37.000

Offline

 

#6 2018-10-28 13:45:41

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #7

     Dowiadując się z kim ma do czynienia Seda poczuła ulgę? Chyba tak, wiedziała już, że nie ważne co się z tą czwórką stanie nie będzie dręczone przez poczucie winy. Gdyby bandyci byli w stanie czytać jej myśli za pewne wybuchliby śmiechem z powodu jej optymistycznej pewności siebie. Bo sama sytuacja w jakiej się znalazła optymizmem wcale nie napawała. Była sama na czwórkę uzbrojonych zbirów, którzy niemal ją okrążyli, a w dodatku jeden z nich unieruchomił jej nogę. Mimo wszystko Seda ani myślała popadać w rozpacz nad swoim losem, zamiast tego wzięła go we własne ręce starając się znaleźć drogę ucieczki z kabały w jakiej się obecnie znajdowała.
   Wydała krótkie polecenie swojemu małemu towarzyszowi w odpowiedzi na co facet z biczem zaśmiał się charcząco.
  - Hej Rocky, jeszcze nawet nie zaczęliśmy, a ta straciła rozum. - rzucił spoglądając na faceta z blizną. Wziął słowa dziewczyny za jakiś bełkot przez co nie zauważył, że z jej plecaka wyleciała drewniana laleczka. Gdyby tylko zachował ostrożność z łatwością uniknąłby nadlatującej drewnianej kukiełki. Nie zrobił tego i dlatego magiczne stworzenie uderzyło go w głowę, a ten nawet tego nie zauważył. Uderzenie było całkiem mocne i w efekcie facet z biczem upadł na ziemię tracąc przytomność, albo przynajmniej na chwilę tracąc kontakt z rzeczywistością. Seda nie miała czasu sprawdzić, bo kiedy tylko poczuła jak ucisk na jej nodze zelżał od razu ruszyła do ucieczki.
   Na jej drodze stał jednak Rocky i w przeciwieństwie do swojego towarzysza nie podchodził lekceważąco do dziewczyny. Kiedy tylko się zbliżyła równocześnie z nią wyprowadził cios pięścią uzbrojoną w kastet. I on i Seda bardziej skupili się na ataku niż na obronie w efekcie czego obydwoje trafili. Dziewczyna cięła po ręce, ale to nie wystarczyło, aby powstrzymać atak i oberwała pięścią uzbrojoną w żelazne narzędzie prosto w policzek. Zabolało i to bardzo, poczuła w ustach smak krwi, ale uderzenie nie było na tyle mocne, aby wytrącić ją z równowagi. Gnała dalej w kierunku drzwi, aby paść na kamienną posadzkę dosłownie dwa kroki od żelaznych wrót. Nie przewróciła się za sprawą faceta z blizną, ten po swoim ataku trzymał się aktualnie za zranioną dłoń. Musiał to być któryś z pozostałych bandytów. I faktycznie w jej kierunku szedł facet uzbrojony w noże. A raczej jeden nóż, bo drugi całym ostrzem wbity był w jej nogę. Co ciekawe wcale nie bolało. Po prostu noga trochę zdrętwiała i przez to dziewczyna się przewróciła.
   Czwarty z bandytów, ten z szablą zajęty był jej małym towarzyszem. Chwilowo tylko facet od noży był skupiony na niej. Chociaż i Rocky pewnie w ciągu kilku chwil się otrząśnie i swoją złość skupi na niej zamiast siarczystym klnięciu jak przez kilka ostatnich chwil. Odległość między nią, a nożownikiem zmniejszała się powoli, ale wciąż wynosiła jakieś cztery długości tego ile brakowało jej do drzwi świątyni.

Offline

 

#7 2018-10-30 10:18:59

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

Sytuacja nie wyglądała dobrze, ale mogło być gorzej. Riki znokautował jednego przeciwnika, a potem spróbował uderzyć drugiego, trzymającego szablę. Ja w tym czasie wylądowałam na posadzce. Tak niewiele brakowało by udało mi się uciec. Niestety los chciał bym się pomęczyła trochę dłużej z tą bandą.
Niektórzy pewnie baliby się ruszyć nóż, który obecnie miałam wbity w nogę. Mieli swoje dobre powody. Gdybym teraz wyciągnęła nóż to mogłabym uszkodzić bardziej nogę lub po prostu wywołać krwawienie. Jednak bałam się innych rzeczy, że na przykład nóż może być zatruty. Jeżeli tak jest to najlepiej go od razu wyciągnąć i pozwolić by uleciało trochę krwi. Może to pomogłoby wypłukać trochę truciznę. Także z nożem w nodze daleko nie ucieknę. Najlepiej najpierw go usunąć, a potem uciec. Zrobienie prowizorycznego opatrunku nie jest dla mnie problemem, a w pobliżu z pewnością jest jakiś szpital.
Zanim nożownik się do mnie zbliżył zdążyłam już zdecydować. Wyciągnęłam nóż z nogi, dopóki jeszcze nie czułam bólu. Na tym nie poprzestałam. Może inni uznaliby to za głupotę, ale w tym momencie był to najlepszy plan, który mogłam zrealizować.
- Oddaję! - warknęłam wściekła. Może napędzała mnie adrenalina, albo byłam w szoku i stąd nie czułam bólu. Tak czy inaczej rzuciłam z całej siły nożem w jego właściciela. Celowałam w tors, jako że jest to największy cel i trafić w niego najłatwiej w porównaniu do pozostałych kończyn. Miałam nadzieję, że trafię. Jak trafię to spróbuję uciec, jak nie, to będę się bronić z użyciem swojego noża.

Profesja: medyk
EM: 37.000 - 4.000 = 33.000

Offline

 

#8 2018-10-31 10:44:52

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #8

    Facet z szablą wciąż był zajęty małym towarzyszem Sedy. Co więcej miał z nim sporo trudności. Mimo wielu cięć jakie wyprowadził, żadne nie było w stanie dosięgnąć magicznej kukiełki. Ale i ta jak dotąd nie uderzyła go ani razu. Właściwie to nawet nie próbowała. Po prostu latała wokół bandyty nie dając się trafić. Może należało wydać jej jakieś polecenie, aby zrobiła coś więcej? Nawet jeśli to Seda nie bardzo miała na to czas, mogła jedynie liczyć na to, że jej marionetka jakoś sobie poradzi. Miała bowiem w tej chwili większe problemy na głowie.
   Największym z nich był chyba nóż w jej nodze. W obawie przed tym, że może być zatruty dziewczyna postanowiła jak najszybciej wyciągnąć go z nogi. Jak łatwo się domyślić kiedy to zrobiła krew bardziej obficie zaczęła wypływać z rany. Jako medyk była jednak w stanie powiedzieć, że ostrze nie uszkodziło żadnej żyły czy tętnicy. Gdyby tak się stało krew dosłownie tryskała by z rany, a widziała jedynie że upływa trochę szybciej. Takie krwawienie nie zagrażało życiu. Oczywiście jeśli zostawi się to tak jak teraz na dłuższą chwilę będzie miało poważniejsze konsekwencję, ale nie była to rana na tyle groźna, aby wymagała natychmiastowej interwencji. Seda mogła więc skupić się na powstrzymaniu nożownika i ucieczce.
   Ze złością cisnęła zakrwawionym nożem z powrotem w jego właściciela. Odległość była na tyle duża, a i siła z jaką dziewczyna rzuciła nożem nie była zatrważająca. Facet mógł bez problemów uniknąć ataku. Był jednak na tyle pewny siebie, że zamiast unikać postanowił go zatrzymać drugim nożem. Ostrza zderzyły się ze sobą wydając metaliczny dźwięk. Coś jednak poszło nie tak, nóż nie odbił się tak jak bandyta sobie to zaplanował i utkwił w jego nodze. Na ten widok zapewne Seda poczuła sporo satysfakcji. Właśnie odpłaciła się dokładnie tym samym co przed chwilą otrzymała od nożownika, który w tym momencie przyklęknął przyglądając się z niedowierzaniem ostrzu wbitym w jego nogę. To był odpowiedni moment na ucieczkę i ukrycie się w świątyni co dziewczyna zgodnie z tym co zaplanowała zrobiła. Wpadła do wnętrza budynku, ale zanim zamknęła wrota widziała, że bandzior z blizną już się otrząsnął i podąża za nią.
   Wewnątrz świątyni światła i cienie tańczyły zgodnie z ruchem niebieskich płomieni świec podwieszonych na żyrandolach pod sufitem. Chociaż tak było w dalszej części świątyni. Samo wejście, w którym Seda się znajdowała było pogrążone w mroku i jedynie odrobina światła do niego docierała. Wystarczyło to jednak, aby widziała, że pierwsze 8-10 metrów szerokiego na jakieś 5 metrów wejścia pokryte jest lasem równomiernie rozmieszczonych kolumn. Dziewczyna musiała szybko postanowić co zrobi dalej, bo w ciągu zapewne kilku kolejnych sekund facet imieniem Rocky również znajdzie się w świątyni. I będą tu tylko we dwójkę, bo wewnątrz nie było nikogo. Przynajmniej do czasu, aż towarzysze Rockyiego również nie wparują do środka.

Offline

 

#9 2018-11-05 11:55:31

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

Mina trafionego napastnika była bezcenna. Odpłaciłam mu się za to co mi zrobił. Sądzę jednak, że teraz to on będzie się chciał odegrać. Nie czekałam aż się otrząśnie z szoku i zaczęłam uciekać, uważając by zbytnio nie obciążać zranionej nogi, ale kuśtykałam jak mogłam najszybciej. Zamknęłam za sobą drzwi. Niestety śpiąca królewna się obudziła i nie wyglądała na szczęśliwą.
"Riki. Zaatakuj w głowę tego, który próbuje się dostać do świątyni!" - wydałam w myślach polecenie swojemu towarzyszowi. Miałam nadzieję, ze herszt bandy będzie odwrócony tyłem i nie zauważy Rikiego. O ile mój partner zdąży dolecieć do drzwi świątyni na czas. Nie czekałam jednak na to co się stanie.
Od razu podążyłam w stronę cienia, kryjąc się za lasem kolumn. Mam nadzieję, że nie odkryje gdzie się chowam po śladach krwi, dlatego wolałam poruszać się w zaciemnionych miejscach. Rozglądałam się po świątyni, szukając czegoś, czego mogę użyć do unieszkodliwienia przeciwników. Moją uwagę przyciągnęło światło. Co było jego źródłem? Może były to lampy olejowe, albo lampiony, wtedy mogłabym taką cisnąć w przeciwnika, mając nadzieję, że się ładnie zapali. Ewentualnie szukałam może jakiegoś popiołu, którym mogłabym cisnąć w oczy przeciwnika by ograniczyć jego pole widzenia. Jeżeli nie to szukałam czegoś innego, co może posłużyć za broń i co ma większy zasięg ataku niż nóż.
"Riki, wleć do świątyni i schowaj się gdzieś pod sufitem." - wydałam polecenie mojemu partnerowi, niezależnie od wyniku wcześniejszego polecenia. A ja schowałam się zaraz po tym jak udało mi się znaleźć jakąś broń, o której wcześniej myślałam. Czekałam w ukryciu by jej użyć na pierwszym lepszym napastniku, który dostał się do świątyni. Po ciśnięciu prowizoryczną bronią w przeciwnika - o ile nie zaczął się palić - to doskoczyłam do niego od tyłu by poderżnąć mu gardło. Jak nie będzie świadków to nikt się nie dowie co zrobiłam, a zabijając takich typów sumienie nie będzie mnie gryzło.

EM: 33.000 - 4.000 = 29.000

Offline

 

#10 2018-11-05 12:47:08

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #9

     Seda wydała w myślach polecenie swojemu małemu towarzyszowi, aby ten zaatakował podążającego za nią bandytę. Nie czekała jednak na, aby zobaczyć wynik tego polecenia i po prostu skryła się w świątyni. W jej pierwszej zaciemnionej części. Jeśli laleczka potrafiła jej przekazywać to co działo się na zewnątrz dowiedziała się, że jej atak na faceta z blizną się nie powiódł, bo uratował go jego kolega od noży. Acz nawet jeśli kukiełka nie miała takiej mocy Seda mogła się domyślić chwilę później, że nie udało jej się powstrzymać Rocky'iego. Ten dostał się do środka.
   - Ku*wa, gdzie ona jest? - była w stanie rozpoznać, że głos należy do faceta z blizną. Co zaś się tyczyło zdobycia nowej broni to niestety i w tym wypadku szczęście jej nie dopisało. W pierwszej zaciemnionej części świątyni nie było dosłownie niczego prócz kolumn, za którymi można było się schować. Nie udało się jej zdobyć nowej broni, ale sytuacja nie była tragiczna. Miała bowiem niezłą okazję do ataku z zaskoczenia. Bandyta zbliżał się w jej kierunku, ale nie miał pojęcia gdzie dziewczyna się znajduje. W przeciwieństwie do Sedy, która mogła w miarę dokładnie powiedzieć gdzie bandyta się znajdował. A to dlatego, że się poruszał i każdy jego krok zdradzał jego pozycję kiedy ciężkie buty uderzały o kamienną posadzkę. Dlatego wiedziała, że w ciągu kilku sekund zrówna się z kolumną, za którą się ukrywała. Szedł powoli, zapewne ostrożnie sprawdzając czy dziewczyna nie kryje się, za którymś z filarów. Dalej jednak to Seda miała przewagę dokładnie wiedząc kiedy mężczyzna znajdzie się na jej wysokości. Wiedziała też, czy raczej mogła założyć, że zbliżał się akurat w jej kierunku zupełnie przypadkowo, a nie kierując się śladami krwi. Tych w ciemności pierwszej części świątyni dziewczyna nie była w stanie dostrzec więc i bandzior zapewne ich nie widział. I faktycznie kiedy znalazł się na równi z nią odwrócił się najpierw w przeciwnym kierunku sprawdzając czy dziewczyna się tam nie ukrywała.

Offline

 

#11 2018-11-19 19:26:21

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

O nieudanym ataku Rikiego dowiedziałam się chwilę później, ponieważ cel ataku wszedł do świątyni. Ja zostałam w ukryciu. Obserwowałam kierunek poruszania się mężczyzny. Był tylko jeden, więc może dam sobie z nim radę, o ile inni mu nie pomogą.
"Riki atakuj tych, którzy są poza świątynią i nie pozwól im wejść do środka." - wydałam w myślach polecenie mojemu towarzyszowi.
Ukrywałam się za kolumnami. Nie znalazłam niestety niczego, co by mogło posłużyć za broń, co nie znaczy, że byłam bezbronna. Miałam jeszcze swój nóż. Zamierzałam go użyć.
Stał blisko, odwrócony plecami. To była ta chwila, którą chciałam wykorzystać. Ciemność była po mojej stronie, może szczęście też było. Starając się zachować ciszę obeszłam kolumnę, chcąc zajść faceta z blizną od tyłu. Zamierzałam poderżnąć mu gardło albo wbić nóż od tyłu, celując jak najbliżej serca. Może go od razu uśmiercę. Wstrzymałam oddech zbliżając się do niego. Ze strachu, nerwów i nie chcąc by mnie usłyszał. Zupełnie jakby mój oddech miał być jedynym słyszalnym hałasem w pustej świątyni. Będąc wystarczająco blisko zaatakowałam.

EM: 29.000 - 4.000 = 25.000

Offline

 

#12 2018-11-25 11:55:03

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #10

     Dziewczyna w ciszy obserwowała zbliżającego się mężczyznę. Przekonana, że tak długo jak miała do czynienia tylko z jednym z bandziorów poradzi sobie zakomunikowała za pomocą myśli swojej laleczce, aby ta utrzymała pozostałych na zewnątrz. Tylko czy jej magiczny towarzysz poradzi sobie z tym zadaniem? Był sam na trzech pozostałych bandziorów. Co prawda jeden z nich był ranny w nogę, a drugi leżał ogłuszony kiedy Seda znikała w świątyni więc praktycznie miał do czynienia tylko z jednym w pełni sprawnym przeciwnikiem. Być może sobie poradzi w utrzymaniu ich na zewnątrz. Być może, albo przynajmniej uda mu się wytrzymać, aż Seda pozbędzie się faceta z blizną.
   To właśnie na nim się skupiła. Facet zbliżył się do miejsca, w którym Seda się ukrywała nie zauważając jej. To była doskonała okazja do ataku, którą dziewczyna miała zamiar wykorzystać dodatkowo obchodząc kolumnę dookoła, aby zajść bandytę od tyłu. W przeciwieństwie do niego Seda starała się stawiać kroki bezszelestnie. Może mistrzem skradania nie była, ale mimo wszystko udało się jej znaleźć dokładnie za plecami swojego celu czego ten był zupełnie nieświadomy. Zaatakowała. Niestety nie mogła po prostu podciąć mu gardła. Facet był od niej sporo wyższy i wychylony do przodu. Było to co prawda możliwe, ale bardzo ryzykowne. Prawdopodobieństwo było małe biorąc pod uwagę fakt, że mu musiałaby praktycznie najpierw całkowicie przylec do jego ciała, aby sięgnąć jego gardła. Dlatego lepsza była ta druga opcja - wbicie ostrza w jego plecy. I to właśnie Seda zrobiła starając się celować w serce. W ten sposób gdyby sięgnęła tak ważnego narządu bandzior padł by równie szybko jak w przypadku podciętego gardła. Jednego tylko Seda nie wzięła pod uwagę, a co uświadomiła sobie w momencie kiedy jej ostrze uderzyło w cel. Jej siła była niezbyt duża. Nie miała jej dostatecznie wiele, aby przebić się do jego serca. A głównym tego powodem było coś co okrywało jego ciało. Zbroja z twardej skóry skutecznie osłabiła uderzenie. Oczywiście Seda zraniła mężczyznę, ale nie była to rana krytyczna od której umrze. Tyle jako medyk mogła powiedzieć z łatwością.
   - Tu jesteś cholero! - krzyknął facet z blizną obracając się i chcąc przy tym uderzyć dziewczynę na odlew tym samym ruchem. Jego dłoń wcześniej była uzbrojona w kastet i raczej teraz było podobnie i dziewczyna prawdopodobnie nie chciała znów poczuć na sobie siły tego uderzenia. Z pewnością znów zaboli. Nie był to jednak na tyle szybki atak, aby nie była w stanie na niego zareagować. Przeciwnie mogła spokojnie go uniknąć czy nawet spróbować wykorzystać okazję i kiedy się odwróci ponownie zaatakować tym razem celując w gardło. Poza tym stało się coś jeszcze, coś co mogło Sedę poważnie zaniepokoić. Usłyszała jak zza jej pleców dochodzi odgłos ponownie otwieranych i zamykanych drzwi świątyni...

Offline

 

#13 2018-12-15 15:51:39

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

Nie udało mi się to, co chciałam. Ciężko nazwać to pechem. Po prostu życie. Wypuściłam głośno powietrze i wyszarpnęłam ostrze z jego ciała i zbroi. Nie chciałam się pozbyć swojej jedynej broni. Zauważyłam, że nie zamierza stać biernie. Schyliłam się by uniknąć ciosu, niemalże kucnęłam. Ciekawe czy na pachwinie też ma zbroję. Może nawet mi się ręka omsknie i jeżeli go nie zabiję, to chociaż pozbawię go możliwości posiadania dzieci. Płakać nie będę a i świat na tym zyska.
Usłyszałam pewną bardzo niepokojącą rzecz. Ktoś wszedł do świątyni. Niestety Riki nie dał sobie sam rady. Nie minie dużo czasu nim ten nieznany osobnik dobiegnie do nas. Bez względu na wynik mojego ataku, postanowiłam się wycofać, pamiętając o swoim nożu. Nie chciałam ryzykować, że zostanę zaatakowana od tyłu, kiedy będę zajęta mordowaniem szefa tej całej bandy. Spróbowałam się schować ponownie za filarami, w ciemności. Miałam nadzieję, że facet z blizną nie podąży za mną, albo że moja zraniona noga nagle zacznie mi dokuczać.
W tym samym czasie mój Riki miał dalej uniemożliwiać pozostałym wejście do świątyni.

EM: 25.000 - 4.000 = 21.000

Ostatnio edytowany przez Seda (2018-12-15 15:52:59)

Offline

 

#14 2018-12-16 10:53:11

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #11

     Dziewczyna schyliła się głęboko czy nawet kucnęła. W każdym razie to wystarczyło, aby wyprowadzony w złości cios bandyty przeciął powietrze nad jej głową. Ona zaś nie czekając i wykorzystując świadomie bądź nie fakt, że mężczyzna w swój atak włożył zbyt wiele siły przez co nieco się zachwiał i nie mógł zareagować na kolejną akcję Sedy. Magiczka z Lamii będąc w dogodnej pozycji zaatakowała ponownie przekonana, że zbroja okrywająca tors bandyty nie osłaniała jego dolnej połowy ciała. Miała rację o czym przekonała się kiedy ostrze łatwo wbiło się w pachwinę jej celu, a i krew pociekła na tyle obficie plamiąc jej dłoń, że miała pewność, że rana była poważna i jeśli nawet nie wyeliminuje całkowicie bandyty to przynajmniej bardzo ograniczy jego możliwości.
   Po tym jednak nie poszła za ciosem, aby upewnić się, że facet z blizną nie będzie stanowić już problemu. Słysząc jak do świątyni ponownie ktoś wkroczył wolała się ukryć. I tak osłonięta przez cień czekała na kolejną ofiarę. Po krokach wiedziała, że owa ofiara zmierzała w kierunku ranionego chwilę wcześniej bandyty, który po jej ataku padł na ziemię i przeklinał jeszcze głośniej i szpetniej niż do tej pory. Kilka sekund później Seda mogła zobaczyć spotkanego wcześniej w karczmie mężczyznę. Był to paniczyk, który chciał jej zaproponować rolę przynęty.
   - Całkiem nieźle. - usłyszała jak powiedział. Wydawał się zadowolony sądząc po tonie jego głosu.

Offline

 

#15 2018-12-29 13:15:23

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

Udało mi się schować. Adrenalina buzowała w moich żyłach. Chyba tylko dzięki temu jeszcze nie zaczęłam zwijać się z bólu. Moja noga jeszcze dawała radę. Jednak kiedy wyjrzałam ostrożnie zza filara by zobaczyć kto wszedł, oblał mnie pot. Mogłam się tylko modlić by nie był to kolejny przeciwnik. Przez moją głowę przewijały się dziesiątki myśli. Nie chciałam jednak ryzykować, że paniczyk jest z nimi. Jego zadowolony ton głosu był bardzo mylący.
"Riki, wróć do mnie." - wysłałam polecenie do mojego towarzysza. Mam nadzieję, że się tutaj jak najszybciej zjawi. Nie zostało mi już dużo energii magicznej, więc nie mogę zbyt długo ciągnąć tej walki.
Nie mam pojęcia jak długo dam jeszcze radę się bronić, ale nie chciałam się tak po prostu poddać. Może jakoś dam radę uciec. Na razie się nie wychylałam, czekając na Riki'ego i na to co zrobi nowo-przybyły. Zacisnęłam ubrudzoną krwią dłoń na równie zabrudzonym ostrzu, licząc, że szczęście w końcu się do mnie uśmiechnie. A może ten kraj aż tak mnie nienawidzi, że chce mi tu czym prędzej pogrzebać? Oby nie.

EM: 21.000 - 4.000 = 17.000

Offline

 

#16 2018-12-29 13:43:24

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #12

     Seda postanowiła pozostać w ukryciu jednocześnie wzywając na pomoc swojego magicznego towarzysza. Nie była przekonana czy mężczyzna, którego spotkała w karczmie, a który teraz pojawił się w świątyni nie okaże się kolejnym przeciwnikiem. Zachowała daleko idącą ostrożność dalej kryjąc się w cieniu i czekając na Rikiego. W tym czasie słyszała, że mężczyzna coś robił. Nie widziała co, bo znajdował się za filarem, a przy wychyleniu narażała się na wykrycie. Usłyszała za to bardzo wyraźnie kilkukrotne stęknięcie faceta z blizną i jego pełne niezrozumienia pytanie kim jest owy paniczyk.
   - Dobra, załatwione. Wyjdziesz czy masz zamiar siedzieć w tym cieniu czekając na pojawienie się tej kukiełki? - zapytał po chwili kiedy i stękanie i pytania bandziora ucichły. - Jeśli to drugie to możesz jeszcze chwilę poczekać. To coś mnie zaatakowało więc musiałem to unieszkodliwić. - dodał wyjaśniająco tak jakby czytał dziewczynie w myślach.

Offline

 

#17 2018-12-30 12:44:57

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

Mogłam tylko nasłuchiwać co się wyprawia niedaleko mnie. Niestety z samych dźwięków niczego się nie dowiedziałam. Za to zostałam poinformowana przez paniczyka, że mój towarzysz został obezwładniony. To by tłumaczyło skąd ten brak reakcji ze strony Riki'ego. Później przeniosę jego duszę do nowej lalki.
Postanowiłam się ujawnić, chociaż moja obecność tutaj nie była już żadną tajemnicą. Wyszłam zza kolumny powoli rozglądając się dookoła, żeby mnie nikt nie zaszedł od tyłu. Spodziewam się pułapki, ale jeżeli żadna na mnie nie czeka to będę mile zawiedziona. Spojrzałam na paniczyka, oczekując wyjaśnień.
- Co tu robisz? Śledziłeś mnie? Jednak zostałam twoją przynętą? - zapytałam, chcąc się dowiedzieć jak najwięcej. Zerknęłam również na herszta bandy, by zobaczyć co się z nim stało kiedy nie patrzyłam. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała kontynuować walki. Moja energia magiczna jest na wyczerpaniu, ale nie chciałam tego po sobie pokazać.

EM: 17.000 - 10.000 = 7.000 (za późniejsze przeniesienie duszy do nowej lalki)

Offline

 

#18 2018-12-30 14:24:01

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 97

Re: Stara świątynia

Misja prosta - Seda - post #13

     Seda po słowach mężczyzny zdecydowała się jednak pokazać. Wiedziała już bowiem, że pomoc ze strony magicznej kukiełki nie nadejdzie, a przynajmniej tak twierdził paniczyk jak w myślach nazywała go czarownica. Mimo wszystko jednak Seda zachowywała ostrożność nie chcąc pozwolić, aby cokolwiek lub ktokolwiek mógł ją zaskoczyć od tyłu. Uważnie przyjrzała się otoczeniu. Nie wyglądało na to, aby była to jakaś pułapka. Mogła też zobaczyć nieznajomego i bandytę z blizną. Ten drugi leżał teraz na posadzce związany i zakneblowany. Wyglądał na wyraźnie zaniepokojonego, ale to paniczyk bardziej w tym momencie dziewczynę interesował. Czy raczej odpowiedzi jakich mógł udzielić na jej pytania były tym co ją w tej chwili najbardziej interesowało, prawdopodobnie.
   - Nie nie, bardziej szukałem niż śledziłem. - odparł lekko. - Gdybym cię śledził pojawiłbym się znacznie szybciej. A co tu robię? Jestem po tych gości, jak mówiłem mam z nimi parę spraw do załatwienia. - dodał wyjaśniająco jednocześnie odpowiadając na pierwsze pytanie Sedy. Co do pytania o zostanie przynętą jedynie wzruszył ramionami. Faktycznie wyszło na to, że dziewczyna została przynętą, ale nie potoczyło się to do końca tak jakby sobie tego życzył. Przez to i sama  Seda ucierpiała bardziej niż w jego pierwotnym planie miało być.
   - Co prawda nie przystałaś na moją propozycję... - zaczął przyglądając się magiczce.  - Ale mimo wszystko dzięki tobie ta banda wpadła w moje ręce.  Jeśli znajdziesz czas odwiedź gildię kupiecką i zapytaj o Sam'a. Powiedz mu, że przysłał cię Arthur. Zrekompensuje ci szkody jakich doznałaś. - po tym skinął Sedzie głową i zaczął niezbyt delikatnie wlec w kierunku wyjścia związanego bandziora. Wyglądało na to, że było to wszystko co miał jej do powiedzenia.

W następnym poście daj z/t do wspomnianego tematu. Albo nie, zrobisz jak uważasz.

Offline

 

#19 2019-01-04 12:32:50

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

Źle go oceniłam za pierwszym razem. Paniczyk okazał się całkiem w porządku, jednak nie nazwałabym go dobrą osobą, patrząc na to co zamierzał zrobić z bandytami. Wątpię by zamierzał napić się z nimi herbaty po tym jak ich związał. Cokolwiek jednak się z nimi stanie, czy przeżyją czy nie, to już nie moja sprawa, chociaż wolałabym by nie przeżyli. Przynajmniej to nie ja będę miała krew na rękach.
- Jestem ci chyba winna przeprosiny, za wcześniejsze chłodne zachowanie. Myślałam, że naprawdę chcesz mnie wpędzić w pułapkę i wykorzystać. - odparłam nieco zakłopotanym tonem, mierząc go wzrokiem zza okularów. - Więc przepraszam, cieszę się, że jednak się pomyliłam w tej kwestii. No i dziękuję za ratunek, sir Arthurze. Jeszcze przez jakiś czas zabawię w tym mieście, więc może jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia. - odparłam, wysilając się na uprzejmy ton. Wątpię, żebyśmy się jeszcze spotkali, ale zamierzałam odwiedzić Sama.
Czułam się zmęczona. Nie czekając na odpowiedź Arthura zaczęłam powoli iść w stronę wyjścia ze świątyni. Przechodząc obok Zepsutej lalki Rikiego przeniosłam jego duszę do nowego pojemnika w plecaku. Następnie ruszyłam w kierunku Gildii Kupieckiej.

[z/t > Ca-Elum » Hantō » Gildia kupiecka]

Offline

 

#20 2021-07-10 20:38:26

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

  Czułam się dziwnie, patrząc na jego rozanieloną twarz. Ciekawe czy jest świadom tegoco robi z innymi i drugie pytanie - czy robi to specjalnie. Tak czy inaczej humor mi powrócił i poczułam się jakoś tak lepiej. Moja twarz złagodniała i nieco się odprężyłam, gdy zabrakło dodatkowego towarzystwa.
  - Mam nadzieję, że nie będą niczego próbować. - odparłam cicho. Nie chciałam walczyć. W dodatku teraz kiedy wiedzieli o moich umiejętnościach wątpię, że popełnią ten sam błąd i wyślą kolejne pionki tym bardziej, że rzeczywiście nikt nie wie o umiejętnościach Neila, nawet ja. Nawet jeśli czuję ciekawość co do jego magicznych zdolności, to nie chcę się o nich przekonywać w walce.

   Moje serce lekko się ścisnęło, po jego kolejnej wypowiedzi. Myśleliśmy podobnie, co mnie wprawiło w dobry humor, ale czy naprawdę mogę mu ufać? Ciągle mam wrażenie, że powinnam na niego uważać jeszcze bardziej niż na innych, bo miałam ochotę się na chwilę zapomnieć i zaufać mu całkowicie. Przed tym jednak jestem ciągle ostrzegana, że to się może źle skończyć. Nie mogę też mu całkowicie nie ufać, bo to się może źle odbić na płaszczyźnie zawodowej.
  - Dziękuję. - odparłam po chwili bicia się z myślami. Mój ton był jakiś taki smutny, przez moje wcześniejsze zamyślenie.Nie chodzi oto że nie byłam wdzięczna za to, że chce pomóc szukać mojego brata. Jeżeli dojdzie do tego, że będę musiała szukać brata to by znaczyło, że stało się coś złego, a tego scenariusza pragnę uniknąć. Jakby ktoś jednak powiedział, nie ma sensu rozwodzić się nad nieuniknionym.

   Gdy blondyn wstał z miejsca ja również się poderwałam, ale bardziej nerwowo. Ruszyliśmy w stronę świątyni, z którą miałam nieprzyjemne wspomnienia.
  - Hm... nie pijam kawy, ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek pod warunkiem, że będzie naprawdę dobra. - odparłam z delikatnym, nieco nieśmiałym uśmiechem. Czułam się trochę niczym dziecko które miało zrobić coś złego, ale czy rzeczywiście było to takie złe? W końcu nikt mi nie zabronił pić kawy. Po prostu nie zachwycałam się nią i nie wiem co inni widzą w tym gorzkim napoju o intensywnym aromacie.

   Chwilę zajęło nam dotarcie na miejsce, które wydawało mi się opustoszałe. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się rozglądać, jakby zza roku mieli wyskoczyć gwałciciele z ostatniego razu.
  - Nie lubię tego miejsca, więc załatwmy to szybko. - powiedziałam z nieukrywaną niechęcią. Skierowałam swe kroki ku wejściu i zajrzałam niepewnie do środka. Ostatnio jak tu byłam nie było tu żywej duszy i nie miałam nawet czasu by pozachwycać się architekturą tego miejsca, a w tym momencie już nawet nie miałam na to ochoty.
  - Halo?! - zawołałam w ściany, które wydawały się być puste, ale czy rzeczywiście nikogo tu nie było? A może pomyliłam świątynie?

Ostatnio edytowany przez Seda (2021-07-10 20:40:01)

Offline

 

#21 2021-07-11 13:54:46

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Stara świątynia

    Odwzajemniłem się uśmiechem za wszelakie uprzejmości. Mimo, że nie znaliśmy się, aż tak dobrze czuć byłą tą nić porozumienia, którą łączy dusze pokrewne. Chyba za dużo się o ostatnio poezji naczytałem, bo już zaczynam myśleć w podobnych kategoriach. Trzeba było się do tego przyzwyczaić albo wręcz przeciwnie odzwyczaić.
    Zgoda udzielona przez nią z podobnym entuzjazmem, jednak nie zapowiadało raczej tego pierwszego. Pokiwałem głową zadowolony z siebie, że chociaż tej materii udało mi się osiągnąć cel zamierzony.
  — Poczytam sobie Twoja słowa za zaszczyt, ale znaczy to przecież, że musisz zamawiać kawę. — Odpowiedziałem wzruszając ramionami. — Wypij sobie coś na coś masz ochotę. Ale jeśli ma to być alkohol nie przesadź proszę. Kto wie, co jutro będzie się dziać.
    Uświadomiłem sobie nagle, że brzmi to bardzo nadopiekuńczo, także postanowiłem nie kompromitować się w tej kwestii więcej. Jeszcze później wyjdzie, że jestem jakimś strasznym hipokrytą, który przeciwstawia się co rusz poglądom, które sam głosi. Było to po pierwsze nieprzyjemne, po drugie musiałbym wyprowadzić pewnie cały elaborat, żeby udowodnić jej, że tak nie jest. Toteż milczałem resztę drogi do świątyni. Zresztą nie raziło mnie to zbytnio. Dobrze jest od czasu do czasu sobie pomilczeć. Ot tak, aby zebrać rozporoszone myśli. A rzeczy miałem do przemyślenia kilka, między innymi, to ile na swój temat jeszcze mogę powiedzieć i czy w ogóle powinienem to zrobić.
     Nastrój świątyni ogólnie sprzyjał refleksji. Echo naszych kroków w jej wnętrzu przypominało mi nieustannie o tym, że gdy byłem młodszy chciałem zostać architektem i budować takie właśnie pomniki ludzkiej cywilizacji. Może to próżne, lecz równocześnie ma coś w sobie pięknego. Na uwagę Sedi, że chciałby to załatwić, jak najszybciej pokiwałem głową na znak, że rozumiem, lecz sam nie mogłem nic powiedzieć oczarowany tym magnificentnym budynkiem. Przy okazji starałem się rozglądać, czy aby na pewno nie ma nikogo w środku. Teoretycznie czym szybciej znajdziemy młodego van Djika tym szybciej będziemy mogli sobie stąd iść.
  — Mam nadzieję, że nasz klient nie marnotrawi czasu na popijanie winka, tylko spędza go na intensywnym treningu. — Odezwałem się wreszcie przyglądając się stropowi budynku, który wyłoniwszy się z mroku ukazywał się wszystkie swoje ozdoby. Z miną zachwyconego dziecka, obróciłem się kilka razy wokół własnej osi, aby wszystko lepiej uchwycić, a umysł zdawał się płatać z tego oczarowania figle. Bo nie wiedziałem, że wiruję, ale raczej cała wielkość tego miejsca wiruje wokół mnie. — Piękna, jakże piękna...

Offline

 

#22 2021-07-11 23:22:24

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Stara świątynia

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryū — post 9. — część Sedy i Cromwella

    Dwójka magów nieubłaganie zbliżała się do murów świątynnych. Dla jednych miejsce przywracało złe wspomnienia, dla innych wręcz odwrotnie — tworzyło nowe, piękne. Przemierzając przez plac należący do tego przybytku minęliście wielką rzeźbę ku czci smoka lub smoków ogółem, trudno to określić, jeśli nie było się stąd. Chociaż Seda nawoływała mnichów, zdawało się jakby tym razem nie było tu ani jednej żywej duszy. Magowie już dawno zostawili za sobą drewniany płot, który spajał kompleks budynków razem nazwanych świątynią. Same potężne, drewniane drzwi, prowadzące do środka największego z nich, a zarazem centralnie usytuowanego, pozostawały otwarte. Czemu więc nie zajrzeć do środka?
    Gdy Neil rozkoszował się urokami hantońskiej architektury, teren postanowiła wybadać Seda. Ujrzała na wprost miniaturkę smoczej rzeźby, którą niedawno minęli; na marmurowej podstawce rozmiarów mniej więcej leżącego człowieka. Wokół rozmieszczone były skrzynki, prawdopodobnie na datki. Po lewej i prawej stronie natomiast ciągnął się długi korytarz, który zakręcał z obu stron w głąb budynku.
    W końcu, o ile magom starczyło na tyle cierpliwości, by zaczekać te dwie trzy minuty, w ich stronę zaczęły zbliżać się kroki. Odziany w długą szarą szatę, związaną lnianym sznurek na biodrach, o krótkim włosach i okrągłych okularach na nosie, na końcu korytarza wyłonił się mnich.
    — W czym mogę pomóc? Czyżbyście tutaj złożyć datki… w takim razie proszę wejść — wskazał na skrzynki wokół rzeźby smoka wewnątrz budynku — i wsunąć je do jednego z otworów. Na specjalne modły i rytuał przynoszący szczęście z kolei należy się wcześniej umówić — rzekł spokojnie, łagodnym głosem jakby witał otwartymi rękoma dwie zagubione owieczki, które postanowiły dołączyć do jego stada.

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2021-07-11 23:26:30)

Offline

 

#23 2021-07-12 21:55:02

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

  Mogę wypić co chcę, ale nie alkohol w dużych ilościach? Naprawdę wyglądam na taką, co lubi sobie popić? Sama nie wiem jak miałam interpretować jego słowa.
  - ...? - Spojrzałam na niego zaskoczona, z pytaniem wymalowanym na twarzy, na które raczej nie otrzymam odpowiedzi. Zmarszczyłam więc tylko brwi i przechyliłam lekko głowę, próbując jeszcze przez chwilę zrozumieć co miał mi do powiedzenia. Zabrzmiało to mniej więcej jak "możesz pić, nie pij za dużo, bo będziesz łatwa", ale chyba nie o to chodziło.
   Westchnęłam więc cicho na koniec, uważając temat za zakończony i niewarty kolejnych przemyśleń.

   Po dotarciu do światyni oczywiście nie podzielałam zachwytu mojego towarzysza. Gdy wspomniał o pięknie spojrzałam na niego przerażona spod okularów. Prawie się potknęłam i zabiłam o schodek, ale na szczęście zachowałam resztki godności, a blondyn był zbyt zaabsorbowany otoczeniem, by zwrócić na mnie uwagę. Całe szczęście. I nie mówię tylko o tym, że nie zauważył mojego potknięcia, ale też o tym, że to nie o mnie chodziło w momencie gdy wypowiadał te słowa. Były by one niczym wbicie mi noża w plecy, a tego chcemy uniknąć.
   Uśmiechnęłam się czując ulgę.

   Zostawiłam więc Neila sam na sam ze swoją randką, udając się na poszukiwania jakiejś żywej duszy. Stąpałam niepewnie po pustej przestrzeni, dopóki nie usłyszałam kroków i nie były to kroki mojego blondtowarzysza. Przez chwilę zamarłam, czekając spięta kto wyłoni się z nieprzyjaznego wnętrza. Widok tutejszego kapłana nieco mnie uspokoił, ale nadal czułam się lekko poddenerwowana.
- Witaj. Przysyła mnie Pan van Dijik, do młodego Panicza. - odparłam, wyciągając z kieszeni zrolowany list, który otrzymałam w Gildii Kupieckiej. Miał być to dowód, że nie mam złych zamiarów i że rzeczywiście przysłał mnie ojciec młodego van Dijika. Mam nadzieję, że list nie wygniótł się za bardzo.

Offline

 

#24 2021-07-13 21:33:36

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Stara świątynia

     Wszystko to olśniewało mnie na tyle, że pewnie mógłbym jeszcze godzinami się przyglądać i starać się pojąć istotę monumentalności tej konstrukcji. To jak zbudowane są kolumny, jak łączą się łuki, jak przebiegały obliczenia pozwalające postawić, tak wielką konstrukcję w tak zamierzchłych czasach. Niestety nie byłem tutaj w celach krajoznawczych, a droga twórcy wielkich konstrukcji była już pewnie przede mną zamknięta, ponieważ obrałem inną drogę.
    Jeśli była w tym, jakaś nuta żalu z powodu decyzji, którą podjąłem przez wzgląd na Lisę Lavey postarałem się, ją jak najszybciej odgonić. Użalanie się nad sobą ani nad wyborami własnymi nie leżało w mojej naturze. Ostatecznie obecnie, też nie było przecież najgorzej. Nie roztkliwiając się nad sobą, ze stukotem obcasów lakierków ruszyłem w stronę, gdzie jak mi się wydaje powędrowała moja towarzyszka.
    Odnalazłem ją po krótkiej chwili w towarzystwie jednego z mnichów, który jak widać był odpowiedzialny za odprawienie tutejszych guseł. Bardzo mnie to wszystko śmieszyło, te wszystkie karteczki, modlitewki i przede wszystkim datki. Nie znałem lepszego sposobu marnotrawienia pieniędzy niż pożyczanie ich na wiecznie nieoddanie kapłanom w zamian za jakieś nieokreślone i bardzo wyimaginowane boskie łaski. Niemniej każdy miał prawo robić ze swoimi pieniędzmi, co mu się żywnie podobało i jeśli koniecznie ktoś je chciał pożytkować w ten sposób mi nic do tego nie było. Śmieszyło mnie to oczywiście w duchu, bo nagłego śmiechu wybuchy chyba nie były do końca stosowne w tej sytuacji.
— Witajcie Wielebny — powiedziałem z taką wielką rewerencją, na jaką tylko było mnie stać w tym wesołym momencie. — Czy młody pan van Djik stał już się zabijaką pierwszej wody? Doszły nas słuchy, jakoby miał trenować walkę pod waszym okiem.
    Spojrzałem na Sedi z delikatnym niepokojem, bo miało się zaraz właśnie okazać, jak to nasza sprawa się plasuje w kontekście nieuchronnego pojedynku. Jeśli młody miał być jednak niegotowy, to byłoby zaaranżować dla nie niego, jakąś reperację zdolności morderczych. Zasadniczy problem był taki, że ja w sumie o walce na pięści, czy nawet ogólnie rzecz biorąc bronią białą wiedziałem nie wiele. Los chciał, że z racji raczej wątłej natury musiałem wypracować inne podejście do kwestii siłowego rozwiązywania sporów.
    Gdyby miał walczyć z jakimś innym czarodziejem, to sprawa byłaby znacznie uproszczona, ale gdy w grę wchodziła honorowa walka z normalnym przeciwnikiem to cóż. Czułem się nad wyraz niepomocny.
  — Mademoseille Sedi powiedz mi proszę… — zacząłem, jakby miało chodzić o jakąś sprawę bardzo istotną, ale przecież i o taką chodziło. — Jak sobie radzisz z ogólnie rzecz ujmując szlachtowaniem ręcznym? Wykształcenie medyczne pomaga w jakiś sposób w krojeniu ludzi nie tylko leżących, ale również ruszających się?

Offline

 

#25 2021-07-20 23:36:29

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Stara świątynia

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryū — post 10. — część Sedy i Cromwella

    D-moll, A-moll, C-dur, D-moll —rozległ się donośna melodia ze strony świątyni, lecz to Cromwell usłyszał ją wyraźniej. Z nie do końca jasnych przyczyn do po zewnętrznych ścianach sunęły te dźwięki bardziej ochoczo.
    — A..a Dijik. Czyli jesteście tą parą magów… byliśmy uprzedzeni, że się zjawicie. Panicz czeka wgłębi świątyni — mężczyzna uśmiechnął się szeroko, zapraszając magów do środka.
    Po pokonaniu kilku kroków i dotarciu do bocznej ściany korytarza, podbiegł do was jeszcze jeden mnich. Zaparł się rękoma o kolana i zadyszany zaczął wydawać z siebie odgłosy, które miały przypominać słowa.
    — Jaśnie arcykapłanie, znowu nie możemy pokryć kosztów utrzymania świątyni. Brakuje nam środków! — gdy wreszcie się ogarnął, spojrzał na arcykapłana, a potem po was. Miał szeroko otwarte oczy, lekko rozwartą buzię i zawiesił na was wzrok przez chwilę — Przeszkodziłem w czymś?
    — Nie, wszystko gra — arcybiskup wykonał spokojny gest otwartą dłonią w stronę mniejszego rangą mnicha — Zabierz tych dwóch do Dijika. Opowiedz im też o rezultatach jego przygotowań. Ja pójdę coś zaradzić na tę sytuację — schylił się łagodnie w waszym kierunku i niczym nie przejmującym się, nieśpiesznym krokiem ruszył dalej.
    Na waszej drodze stanął jednak mnich, którego wyznaczył arcybiskup. Skutecznie zagradzał wam możliwość pójścia za oddalającym się starszym mnichem. Wpatrywał się tak jak poprzednio jeszcze przez chwilę.
    — Aaa…ach Dijik. Van Dijik ćwiczył szermierkę, na placu na tyłach świątyni. Teraz nikt go nie pilnuję, więc pewnie się obija, ale zaraz to zmienimy.
    Mnich odwrócił się na pięcie i pognał przed siebie. Za chwilę skręcił gwałtownie, a potem raz jeszcze. Z czasem zaczął tylko przyśpieszać, a odwrócić się za magami nie raczył nawet razu.
    — Przygotowywaliśmy go też z tego co zwykle. Arytmetyka, poezja, trochę filozofii. Ale ponieważ panicz wplątał się w jakiś pojedynek, dziś skupił się na walce mieczem. Nie idzie mu to zbyt dobrze. Ale słyszeliśmy, że jego przeciwnik świetnie walczy, więc postanowiliśmy skupić się na tym, co by jak najbardziej zmniejszyć tę przepaść między nimi.
    Mnich wyszedł znów na otwartą powierzchnię. Miejsce było otoczone kolumnami wśród ozdobnej zieleni, które stały wzdłuż marmurowych ścian . Z trzech stron otoczeni przez budynki, z czwartej, zza kolumn, było przejście gdzieś dalej. Większość powierzchni natomiast zajmował długi, prostokątny o mocno zaokrąglonych rogach, trawnik. Nigdzie w tym nietypowym patio nie widać był Vergeila — a przynajmniej pierwszy rzut oka.
    — VERRRGEIRRR — mnich, którego imienia wciąż nie poznaliście, wydarł się ze swoim grasejowym r, które w tym przypadku zabrzmiało nawet trochę zabawnie. Jednak było skuteczne, gdy gdzieś w rogu dało się słyszeć panicza, który szarpnął klawiszami pianina.
    Vergeil gorzko przełknął ślinę, gdy was ujrzał. Zacisnął pięści i w podskokach stawił się na wezwanie. Uniósł wzrok ku górze, stanął na baczność dalej z zaciśniętymi pięściami, przełknął raz jeszcze dorodnego gula i nawet przestał się garbić na krótki moment, gdy krzyczał w odpowiedzi przed obliczem jego sekundantów.
    — TAK JESTEM, CAŁY CZAS ĆWICZĘ.

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2021-07-20 23:37:52)

Offline

 

#26 2021-07-29 23:10:17

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

  Całe szczęście nie zostałam sama z całym tym bałaganem. Neil dołączył do mnie szybciej niż się spodziewałam. To nieco mnie uspokoiło. Odetchnęłam wewnętrznie z ulgą. Spojrzałam z wyczekiwaniem na kapłana. Obyło się tutaj bez większych problemów, gdyż już wiedział o naszej wizycie.
Chciałam podążyć wgłąb świątyni, ale pytanie Cromwella mnie zatrzymało na chwilę w miejscu. Nie bardzo wiedziałam jak moje umiejętności szlachtowania ręcznego miałyby tutaj pomóc w tym momencie. Patrzyłam więc przez chwilę na blondyna, próbując odgadnąć o co tak właściwie mu chodzi. Czułam się trochę jakby wcześniej przygrzało mi słońce i teraz mam przez to problemy z myśleniem.
  - Ogólnie nie jest źle. Uczono mnie podstaw walki. - odparłam krótko. Wątpię, żeby właśnie to chciał usłyszeć. Matka nie musiała mnie długo namawiać bym się zainteresowała  jakąś dziedziną walki. Nie mam jednak się czym chwalić. W dodatku słowo "boks" nie wygląda najlepiej w parze z "kobietą", więc lepiej jeżeli pominę jakich dokładnie podstaw walki mnie uczono. Na razie jednak nie ma tu mowy o powalaniu jednym ciosem, więc na razie wolę walkę nożami i sztyletami.
  - Dlaczego pytasz? Mam kogoś dla Ciebie zaszlachtować? - zapytałam ściszonym głosem, bo nadal nie domyśliłam się jaki to ma związek z obecną sytuacją. Co nie znaczy, że bym to zrobiła. Wcale nie miałam ochoty pozbyć się pewnego problematycznego van Dijika. Tylko pytam.
   Na sceny z kapłanami patrzyłam z przymrużeniem oka. Wygląda to trochę tam jakby młody van Dijik uczył się w tej świątyni od jakiegoś czasu. Jednak czy ta nauka da jakieś rezultaty? Z tego co rozumiem to młody Panicz nie jest skory do nauki szermierki, nawet jeżeli od tego miałoby zależeć jego życie. W końcu wiele nie trzeba by przeciwnikowi omsknęła się szabla i trafiła w punkt witalny, ale lepiej nie myśleć o takich rzeczach.
   "Vergeir" twierdzi, że cały czas ćwiczy, jednak jak na moje oko to trochę było mało spocony. Aż miałam ochotę zapytać, jako może cały czas ćwiczyć, skoro teraz stoi na baczność. Chyba aż tak bardzo nie zależało mu na wygranej. Tak się zamyśliłam, że wgapiałam się tępo w całą tą scenę. Straciłam ochotę na branie w tym udziału. Van Dijik jednak chyba płaci nam za mało by brać udział w tym całym cyrku.
Nie potrafiłam powstrzymać ciężkiego westchnięcia na sam koniec, które podsumowywało wszystkie moje myśli i uczucia. Ktoś niestety musi go poinformować do jakiego konsensu doszliśmy z drugą stroną pojedynku.

Offline

 

#27 2021-08-03 15:04:55

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Stara świątynia

    Mhmm mnie, najlepiej bezboleśnie… — odpowiedziałem bez cienia zawahania. — Nie jestem pewien, czy chcę się temu wszystkiemu przyglądać… A tak całkiem poważnie, może będziesz w stanie dać mu kilka jakiś wskazówek albo nie wiem pokazać mu coś… Ja się na tych rzeczach nie bardzo wyznaję.
    Skłamałbym mówiąc nieprawdę, że przyznanie do tego przyszło mi łatwo, ale nie godziło się w takich warunkach okłamywać się wzajemnie. Mogłoby to spowodować jeszcze więcej kłopotów. Kłopotów, które same w sobie już się nawarstwiały, bo z słów świątobliwego męża właśnie wynikło, że zleceniodawca nasz nie zna się za bardzo na rzeczy. Nie twierdziłem, że znajomość filozofii jest nieprzydatna w ogóle, ale na tym nie najlepszym ze światów przydaje się czasem jeszcze zdolność wyjaśniania spraw sposobem siłowymi. Ja na ten przykład posiadałem swoje umiejętności magiczne, ale skoro młodemu van Dijkowi, takowych natura poskąpiła powinien je rekompensować w inny sposób. O tym mędrcy świątynni chyba niestety nie pomyśleli. Nie wykładałem tego oczywiście kapłanom, bo byłoby to bezcelowe. Zamiast tego słysząc sprawozdanie z edukacji młodego panicza, tylko spojrzałem na Sedi wymownie kręcąc głową i krzywiąc przy tym twarz, jakbym połknął litr octu.
    Reakcja była chyba uzasadniona, bo młody faktycznie nie wyglądał na zapracowanego. Cóż widać nie za bardzo zależało mu na życiu, miłości, czy tam honorze. Zdałem sobie właśnie sprawę, że kawka popłudniowa, będzie chyba musiała się stać kawką wieczorną, bo przyjdzie nam spędzić trochę czasu na korygowaniu podejścia do życia tego młodzieńca. Dobrze, że chociaż przynajmniej na razie wyglądał na karnego.
  — Panicz nas pewnie pamięta prawda? — Spytałem głosem pełnym przymilnej ciekawości, ale z oczami zimno-obojętnymi — Pamięta Panicz, jak mu dwa razy uratowaliśmy skórę przed wygarbowaniem? Proszę mi teraz objaśnić czemu to wszystko poszło na marne? O co chodzi w tym burdelu? Do czego tak właściwie doszło w toalecie? I czemu na miłość wszystkich dziwek Ca-Eelum się zgodziliście na ten pojedynek? Czy może mówił prawdę, że Tyś go wtedy obraziłeś i miał jednak prawo żądać satysfakcji? Tylko prawdę poproszę, jeśli mamy pomóc…
    Miałem nadzieję, że wreszcie coś się w tej całej sytuacji rozjaśni. Może znajdą się jakieś dodatkowe informacje, które pozwoliłby uniknąć całej tej sytuacji… Chociaż chyba lepiej było się przygotować na najgorsze.

Offline

 

#28 2021-08-06 17:08:40

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Stara świątynia

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryū — post 11. — część Sedy i Cromwella

    Spojrzeliście uważnie na młodzieńca, robiąc tym samym krok w jego stronę, a może… to kapłan zrobił krok w tył, usuwając się lekko w cień. Vergeil wciąż trochę okazując trochę swego przerażenia w kontakcie z rozmówcami, wysłuchał co mieli mu do powiedzenia. Chwilę potem na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
    — No ten farfocel jak zwykle wszystko przeżywa. A co ja mogę wiedzieć o jego głupich pomysłach — odburknął na pytanie. Choć jego wersja nie zdawała się nad wyraz niewiarygodna, podświadomie mieliście wrażenie, że jednak kłamał. Ton wypowiedzi, sposób przedstawienia faktów, czy tonacja… coś było na rzeczy — No ja w życiu bym się na nic nie zgadzał. Widzieliście zresztą, że to wszystko wina ojca! Gdyby ten dziad…
    — EKHM… — odchrząknął kapłan, który poczynił przy krok do przodu. Znad uniesionej do twarzy pięści zaczął przyglądać się baczniej młodzieńcowi. Sprawił też, że chłopak ugryzł się w język i ostatecznie zamilkł.
    Znajdowaliście się na otwartej od góry przestrzeni. Promienie słońca ochoczo kapały na wasze twarze. Wiatr wiejący od południowej strony, która była tą, z której nie otaczały was mury świątyni, zawiał rześko, niosąc ze sobą odłgosy szmerów i osuwającego się kamienia. Być może jakieś małe zwierzątko przedreptało tamtą stroną, strącając nie kawałek kolumny; jednak nie mogliście tego potwierdzić z miejsca, w którym się znaleźliście.
    — W takim razie ja będę się zbierał. W tamtym kącie znajdziecie boukeny, a gdybyście potrzebowali czegoś jeszcze, zawołacie o to kogoś w świątyni — kapłan wskazał jeden z rogów dziedzińca, w którym miały podobno znaleźć się drewniane miecze. Pokłonił się, składając dłonie jak do modlitwy i powolnym krokiem wrócił do wnętrza budynku, z którego wyszliście.
    — Ojciec nie przepada za Liegtami, pewnie to ma być sposób na ogryzienie się Panu Rolandowi. Panienka Aarden i tak w życiu nie wybierze Matta, więc nie mam pojęcia po co innego ta cała szopka. To jak, odpuścimy sobie ten trening? Przegram szybko i będzie po sprawie.

_____
Vergeil 5555BB  | Mnich C0C0C0

Offline

 

#29 2021-08-07 19:06:55

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

  Spojrzałam zaskoczona na mojego blond towarszysza. Chce abym go zaszlachtowała bezboleśnie? Jego niedoczekanie. Na szczęście jednak nie mówił poważnie. Chyba...
  - Ciebie? Da się zrobić, ale chyba szkoda by było, co? - odparłam z niepewnym uśmiechem. - Zobaczę co da się zrobić. O ile cokolwiek da się zrobić. - stwierdziłam poważnie, wtedy jeszcze nie wiedząc jak wygląda sytuacja. Oczywiście mówiłam już tutaj o ewentualnych wskazówkach dla Vergeila, a nie o zaszlachtowaniu Neila, ale mógł to różnie zrozumieć.

   Nie wiem w jakiej szkole aktorskiej ten młodzieniaszek uczył się grać, ale ja kupiłam jego rolę i łykałam wszystko. Z tego co wygląda mówił prawdę, ale dużo nam to nie da, bo w sumie to nic się nie wyjaśniło. Nie licząc jednej rzeczy. Spojrzałam niechętnie na boukeny. Szermierki to ja go uczyć nie będę. W dodatku nie wykazywał chęci zwycięstwa, więc po co się kłopotać?
  - Nie będzie to pojedynek z użyciem broni białej. Mamy do wyboru albo walkę na pięści albo siłowanie na rękę. Skoro i tak zamierzasz przegrać to polecałabym siłowanie na rękę. Unikniesz zbędnego bólu i zbędnych kontuzji. Może nawet wygrasz. - odparłam beznamiętnie, patrząc na niego przez okulary przeciwsłoneczne. Skoro tak była stawiana sprawa, to najlepiej iść po najmniejszej linii oporu. Nie jestem pewna czy powinnam przekonywać go do wygranej, ale chyba nie taka moja rola. Ja chcę tylko przeprowadzić pojedynek do końca i otrzymać zapłatę. Wynik nie bardzo mnie interesował, skoro sam zainteresowany nie był w ogóle zainteresowany wygraną.
   Spojrzałam jednak jeszcze na Neila, gdyby chciał dorzucić coś od siebie, albo nie zgodzić się z tym co powiedziałam. Zaskoczy mnie jednak jeżeli się ze mną nie zgodzi.

Offline

 

#30 2021-08-09 17:47:33

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Stara świątynia

    Skwapliwie pokiwałem głową na sugestię, że jednak szkoda byłoby mnie zabijać. Nie wiem, czy byłaby to niepowetowana strata dla świata, jednak lubiłem swoją małą podłą egzystencję obojętnie, jaka ona by nie była.
  — Brzmi to niemal, jak komplement — odpowiedziałem, gdy już prawie doszliśmy na miejsce. — Istotnie, skoro może coś da się zrobić w takim razie może coś zrobimy. O ile będzie warto.
     Gdy już udało mi się wysłuchać słów rozmówcy obdarzyłem go spojrzeniem, jakim obdarza się dziecko, która zarzeka się, że nie zjadło czekolady, chociaż ma w niej wytytłaną całą twarz. Wcisnąwszy ręce w kieszeń pokręciłem tylko głową, bo szkoda było w tej sprawie kopie kruszyć. Pewnie moje światłe słowa i tak nic, by nie zmieniły, więc nie zamierzałem rzucać swoich pereł intelektu przed wieprze.
  — Widzę, że Panicz jest bardzo pewny swoich poglądów na tę sprawę… — Rzuciłem ot tak od niechcenia lustrując sobie obraz dookolny i odprowadzając wzrokiem wyzyskiwacza prostego naiwnego ludu. — Mam nadzieję, więc, że rzeczona wybranka serca Panicza, jest sierotą, albo ma bardzo spolegliwych. Gdybym był jakimś tutejszym magnatem, pewnie miałbym obiekcję, co do wydania mojej córki za wielkiego przegranego… No ale cóż ostatecznie przecież, ja się przecież nie znam, a Panicza ojciec zatrudnił mnie do tej pracy, ponieważ miał taki kaprys prawda?
    Jednak powiedziałem chyba o kapkę za dużo, ale cóż mogłem poradzić na to, że moja chciwa natura kazała mi robić wszystko, aby w sposób, jak najgładszy zainkasować klejnoty. Będzie to znacznie łatwiejsze, gdy młodzieniec wygra, a do tego trzeba go chyba troszkę zmotywować. Tlił się we mnie jakiś węgielek nadziei, że moje słowa poprzednie wstrząsną lub zmieszają go w jakikolwiek sposób. Aby być pewien, że efekt będzie jakikolwiek podjąłem dalej.
  — No ewentualnie może uciekniecie razem? Będziecie mieszkać sobie w drewnianej chacie na wsi, z dale od jej rozjuszonych rodziców, będzie jej Panicz przynosił rzepę z pola i inne podarunki godne prawdziwej damy… Nie ma co na pewno będzie Panna Arden ukontentowana. Proszę koniecznie mi przysłać zaproszenie na wesele, na pewno z Mademoiselle Sedi z chęcią sobie na nim zatańczymy, o ile będą pieniądze na jakiś muzykantów, bo wie Panicz, bywa trudno na emigracji…
    Pokiwałem głową, jakby na potwierdzenie swoich słów, po czym uśmiechnąłem się tak promiennie, jak to słoneczko, co nam właśnie przyświecało.
  — Istotnie proszę zatem wybrać siłowanie na rękę, będzie mniej bolesne. Niech Panicz zrobi jeszcze z 10 pompek dla formalności i tyle, jutro tylko godzina wstydu, a później tytuł na całe życie, jak mawiał mój znajomy bakałarz. Proszę się więc niczym nie stresować i my też nie będziemy, skoczymy sobie z Panną Sedi na kaweczkę. Co Panna na to?
    Jeśli słowa takie nie dadzą mu do myślenia i nie uświadomią, że jego wspaniała wymarzona przyszłość nie jest wcale taka pewna i wypadałoby postarać się to wygrać, to istotnie chyba dla tego osobnika nie było nadziei. Ostatecznie nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre, oznaczałoby to, że będę mógł się cieszyć kawą z czystym sumieniem, wiedząc, że zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy.

Offline

 

#31 2021-08-11 21:49:55

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Stara świątynia

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryū — post 12. — część Sedy i Cromwella

    Mnich, który warknął na chłopaka zniknął. Panicz wpadł w całkiem dobry humor po tym flow, w które wpadł mówiąc. Seda wydawała się go rozumieć. Poczuł siłę, poczuł się na fali, rozluźnił się. Zaczął gestykulować ręką przy twarzy, dając znać, że rozumie co mówiła do niego młoda mag.
    — No to może to siłowanie. Nikt nie weźmie tego na serio nawet jak przegram —wzruszył ramionami, kontynuując wcześniejszą myśl o celowym przegraniu. Tak na prawdę po prostu brakowało mu wiary w zwycięstwo. Przeciwnik był aż nadto imponująco zbudowany.
    Wzrok rozmawiającej dwójki razem powędrował na Cromwella. Cała uwagę przeszła na niego, a być może też presja. Ten jednak, jako wprawny mówca, grifter, z niezwykłą lekkością skompromitował sposób myślenia młodzieńca. Vergeil z początku tego nie zauważył. Kontynuował wykonywanie luźnych gestów, jakby były naturalnym elementem wymieniania poglądów przez dwójkę dobrze ubranych osób. Wzrokiem wędrował między kieszonką na marynarce a koniuszkiem włosów. Jednak czym dłużej słuchał wywodu, tym bardziej było widać, że słuchał uważnie. Miną przestał potakiwać, ręce zwalniały, a wzrok skupiał się na oczach Neila. Gdy Cromwell odwzajemnił w końcu ten dłuższy niż sekunda kontakt wzrokowy, spojrzał na jego buty. Przygryzał warkę. ręce ustawił mimowolnie wzdłuż ciała i znów się spiął. Przypominał siebie z chwili, w której powitał magów.
    — No przecież mogę ojca poprosić o muzykantów… — wtrącił bez zastanowienia, wystawiając palec wskazujący w kierunku maga. Ten sam polec po chwili zaczął się trząść. W głowie się mu już gotowało. Cofnął palec.
    Obserwując Cromwella, jego uśmiech, jak lustro powielił ten uśmiech, lecz nie było mu do śmiechu. To była para sztucznych uśmiechów. Dwa fałszywe słońce przed oczami Sedi.
    — Czekajcie. Matti nie zgodzi się na siłowanie. To niemożliwe. Będzie chciał mnie upokorzyć — kontynuował już ze spuszczoną głową — uzgodniliście już miejsce? On o nim wie? — poczekał chwilę, dając odpowiedzieć magom, po czym mówił dalej — gdybym miał rapier to myślę, że wygrałbym z nim. Na pięści… mogę mieć większe szanse, jeśli nie dam się trafić zbyt wiele razy. Pomóżcie mi.
    — Na pewno znacie jakieś techniki czy strategie! — pretensjonalnie wystawił ręce do góry, spojrzał w oczy Cromwellowi, a potem Sedi — Ja się nigdy nie biłem na pięści!


_____
Vergeil 5555BB

Offline

 

#32 2021-08-12 21:49:33

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

  Neil miał bardzo dużo do powiedzenia. Może to nawet lepiej, że się ze mną nie zgodził. Vergeil wyglądał trochę jakby nie wiedział co ze sobą zrobią, a przynajmniej z rekami. Aż miałam ochotę ukrucić mu cierpień i uciąć rączki. Przynajmniej jeden problem byłby z głowy.
   Po tej długiej i elokwentnej wypowiedzi blondyna byłam tylko w stanie pokiwać głową na "tak". Wpatrzyłam się w ten jego uśmiech. Gdyby uśmiech mógł zabijać, to przynajmniej ja byłabym martwa. Prawdopodobnie byłam teraz umówiona, już po raz któryś, na kawę. Nie przeszkadzało mi to, co samo w sobie było dziwne. Teraz jednak nie możemy zostawić młodego panicza samego. Tym bardziej, że nagle wykazał jakieś chęci do nauki. Pewnie się boi, że oberwie. W sumie to mu się nie dziwię. Trochę mi go teraz szkoda. Może mu nawet trochę pomogę. Przestałam więc myśleć o rzeczach przyjemnych i skupiłam się na tym bagnie, w które sama wdepnęłam. A raczej wspólnie wdepnęliśmy.
  - Decyzja należy do pana. Możemy na początek spróbować siłowania na ręce, chociaż nie mam w tym temacie zbyt dużo doświadczenia. Mogę za to podzielić się moją wiedzą na temat walki na pięści. - odparłam poważnym, łagodnym tonem do paniczyka. Przecież nie powiem mu, że czasami wystarczy żeby ktoś nas raz uderzył w odpowiednie miejsce i można być przegranym. Lepiej niech ma trochę nadziei.
   Jeżeli wyraził chęć nauki to postanowiłam mu pomóc. W tym celu cały swój dobytek zostawiłam w rogu sali, by mi nic nie przeszkadzało. O siłowaniu na ręce nie miałam zbyt dużego pojęcia, ale mogłam się z nim trochę posiłować. Jest też nadzieja, że może Cromwell się na tym zna. Jeżeli chodzi natomiast o walkę na pięści, to starałam się mu przekazać podstawy boksu - trzymanie gardy, jak wyprowadzać ciosy, jak blokować i unikać, praca nóg. Skoro uczył się szermierki, to jakieś tam pojęcie mógł już nieć na niektóre tematy. Miałam nadzieję, że chociaż porządny i szybki cios potrafi wyprowadzić. Przy tłumaczeniu starałam się być cierpliwa i wytłumaczyć mu jak najwięcej. Chciałam by czas który mu poświęcę nie poszedł na marne.

Jakby MG chciał się bić:
Siła - 65
Wytrzymałość - 50
Szybkość - 110
Reakcje - 70

Offline

 

#33 2021-08-16 19:30:11

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Stara świątynia

     Kolejne doskonale wykonane zadanie, piękna robota, dzieło niemal mistrzowskie. Mogłem tylko sobie pogratulować tego, jak zdolnym i przekonującym człowiekiem jestem. Niebywałe, że ja się do tej pory nie dorobiłem majątku jakiegoś, albo chociaż mająteczku. Na tym gratulacja pewnie się kończą, bo nie spodziewałem się żadnych innych słów uznania. Na szczęście pozostała mi jeno ta mała nagroda, jaką jest obserwowanie zmiany, jaka zaszła w tym młodzieńcu.
   — Schowaj ten palec, bo ktoś Ci go utnie. Gest ten nie dodaje Ci powagi w żadnym razie. — Powiedziałem patrząc na tym razem z pewną dozą zażenowania.  - Oczywiście, że Ci pomożemy, ale pod trzema warunkami nie podlegającym renegocjacją. Po pierwsze wykonujesz nasz polecenia sumiennie i bez żadnych pokracznych interpretacji. Po drugie żadnego jęczenia, że mnie boli, że mam dość, że bucik mam za ciasny. Po trzecie wreszcie, musisz przyjąć do wiadomości, że choć niektóre rzeczy mogą Ci się nie podobać są robione dla Twoje dobra… Jeśli tak będzie przebiegała nasza współpraca, to jest spora szansa, że twe piękne marzenia o Pannie Arden się ziszczą.
    Stary van Djik powinien nam jeszcze, jakąś premię odpalić za to, że mu wychowujemy młodego dziedzica na tak zdeterminowanego człowieka. Oczywiście równie dobrze mógłbym sobie marzyć o wycieczce w jakieś szczęśliwe krainy, gdzie królują koktajle z palemkami i wieczna szczęśliwość elizejskich pól. Rzeczywistość jednak pełna była szlamu i syfu doczesnego życia i należało się w nim właśnie potaplać. Było oczywiście, jakimś sukcesem wymiernym, być może nawet całkiem dużym, że ten zechciał podjąć rękawice. Wszak podobnież motywacja pozostaje kluczem do sukcesu. Niemniej pozostawała jeszcze cała reszta znaczy zamek, a chyba nie muszę wyjaśniać, że posiadania klucza do zamka nieistniejącego jest całkowicie bezcelowe.
Należało teraz obserwować i zobaczyć, jakie warunki fizyczne ma ten młodzieniec. Jakoś nie mogłem dawać wiary, że pokona on Sedi, ale nie znaczyło to nic, bo jego przeciwnikowi też pewnie spuściłaby łomot. Jeśli z nią będzie w stanie toczyć wyrównany pojedynek, to chyba ma jakieś widoki na zwycięstwo.
  — No to teraz Mademoseille Sedi pokaże Ci kilka rzeczy. Z całego sera odradzam lekceważenie jej, co do siłowania może spróbujemy później. -  powiedziałem do niej tym razem poważniejąc i odsuwając się z pola rażenia, bo wychodziło na to, że teraz odbywać się będzie część praktyczna.  - Liczę na Pannę, Panno Sedi. -  Z kieszeni spodni wyciągnąłem parę czarnych rękawiczek i naciągnąwszy je na dłonie począłem przyglądać się całej sytuacji.
    Teraz to dopiero dostanie życia szkołę… Może jeszcze zrobimy z niego hehehe wojownika prawdziwego, takiego ze zdarzenia, a nie tylko z nazwy. Oczywiście nie zmierzałem tylko stać, jak soli ozdabiać tego miejsca swoją obecnością. Jednak do przeprowadzenia tego, czego zmierzyłem sytuacja musiała się jeszcze trochę rozkręcić. Wtedy to zobaczymy, ileż jest warta jego determinacja w obliczu nadchodzącej katastrofy.

Offline

 

#34 2021-08-20 23:15:42

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2018-07-29
Posty: 108

Re: Stara świątynia

Misja prosta — Seda, Cromwell, Ryū — post 13. — część Sedy i Cromwella

    Młodzian pokiwał głową, przygryzł wargę, po czym obserwując Sedi zaczął cofać się nisko na nogach w kierunku środka tej przestrzeni. Wystawił prawą rękę zgiętą w pół, na kształt miecza, przed siebie. Łokieć znajdował się na wysokości talii, a otwarta w kierunku jego twarzy dłoń, ze ściśniętym razem palcami, prostopadła do ramienia. Wyglądał jakby zamiast walki na pięści, zaraz miał odbyć się tu pojedynek na szable.
    — Dziękuję, zatem wykorzystam tę szansę i zaatakuje.
    Poczekał aż jego przeciwniczka odłoży swoje rzeczy. Również przyjął z delikatnym kiwnięciem rady na temat bloku i podstaw boksu. Gdy słowa dobiegły końca, również za aprobatą Neila,  ruszył na przeciwniczkę.
    Postawił dwa szybkie kroki, które zakończył stawiając stopę bokiem. Jego dłoń zmieniła się w pięść, a uderzenie przypominało sztych rapiera. Celował prosto w twarz.
    Druga ręka, zza ciała, już pędziła, by zasłonić się przed ciosem rywalki. Ustawione do gardy, ubezpieczała jego szybkie wycofanie się.
    Jeszcze przez chwilę lawirował po polu bitwy, przemieszczając się po nim płynnie niczym tancerz. Używał tylko rąk i uderzał nimi niczym bronią białą.
    Na Sedi nie wywarło to jednak dużego wrażenia [Szybkość: 25], a ciosy, nawet jeśli ją trafiły, przypominały bardziej łaskotanie [Siła:10]. Technika z jaką się poruszał budziła pewne uznanie, ale ruchy wciąż były powolne jak przystało na nierozwiniętego w walce młodziana.
    Poza walką z Vergeilą, na którą tak na prawdę Sedi nie musiała poświęcać całej swojej uwagi, a zapewne z łatwością odniosłaby miażdżące zwycięstwo, dwójka mogła odnieść wrażenie jakichś oczu, które bacznie ich obserwowało. Jednak nawet rozglądając się wokół, żadne z nich nie dostrzegło niczego podejrzanego. Może to ich wyobraźnia płata figle, a może słyszane kroki widmo to zasługa ich nad wyćwiczonej intuicji i sprawnych zmysłów.
    Do końca dnia Vergeil posłusznie wykonywał to, co przykazali mu magowie. Zależnie od tego ile jeszcze jeszcze zechcieli poświęcić czasu na przygotowania panicza, tyle mogli pozostać w świątyni. Mnich, co około godziny przychodził do nich, by zobaczyć, jak radzi sobie młody adept. Częściej natomiast wzrok kogoś z wnętrz świątyni kierowany był w ich kierunku tylko „przechodnio”. Byli pod stałym nadzorem, a przynajmniej takie wrażenie, próbowano na nich wywrzeć.



______
Możecie opisać w kolejnym poście jakie chcecie jeszcze przygotowania poczynić przed jutrzejszym pojedynkiem. Również śmiało, jeśli uznacie, że temat nie wymaga kolejnych interwencji mg, przejdźcie do tematu lokalizacja, gdzie znajdować będzie się wspomniane wzgórze Guriany.
Vergeil 5555BB

Offline

 

#35 2021-08-28 21:40:03

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

  Na szczęście mogłam sobie podarować mowę motywującą, bo ktoś zrobił to za mnie. Ja bym nie potrafiła zrobić tego tak dobrze. Po prostu wzięłabym go i zaczęła lać aż wymusiłabym posłuszeństwo. Stój. Przecież tak nie można. Muszę być grzeczna.
  - Łał. - mruknęłam pod nosem na wypowiedź blondyna, że nie powinno się mnie lekceważyć. Aż zrobiło się tak ciepło na serduszku. Muszę uważać bo jeszcze się zakocham. Teraz jednak nie miałam czasu zagłębiać się w ten temat, bo miałam coś innego i mnie przyjemnego do zrobienia.

   Skupiłam się na trenowaniu Vergeila. Starałam się go nauczyć tyle ile się dało w tak krótkim czasie. Wykonywał wiele niepotrzebnych ruchów i skakał wokół mnie jak małpa używając przy tym jakiś tanecznych ruchów. Trochę przypominał akrobatę, który w życiu się nie bił a teraz chciał komuś przyłożyć, wyglądając przy tym jak najfajniej. Czy my jesteśmy teraz na scenie?
   Widząc czasami jego posunięcia zatrzymywałam się na chwilę i unosiłam brew w geście "Ty tak na serio?". Przez to mógł mnie uderzyć raz czy dwa, ale od tego raczej od razu nie stracę przytomności. Nie można nawet było tego nazwać ciosem, a dotknięciem. To jednak wystarczyło by mnie otrzeźwić i straciłam ochotę na jakikolwiek śmiech. Teraz byłam wkurzona lub poirytowana, ale powstrzymałam się przed obiciem go. Swoje ciosy powstrzymywałam w ostatniej chwili, nie chcąc go dotykać. Wystarczyło że to on już mnie dotknął, a i tak czułam się wystarczająco brudna.
   Starałam się mu dać jeszcze kilka wskazówek, syczałam na niego czasem żeby był szybszy, bo jego siły nagle magicznie nie zwiększę. Chociaż moja matka by potrafiła, ale ja niestety nią nie jestem. Ciekawe gdzie jest mój brat?
   Zamyśliłam się i dostałam w nos. To musiało być bardzo długie zamyślenie, ale po godzinie czy dwóch męczenia tego paniczyka zaczęłam się nudzić. No i miałam dość.
  - Dobra. Wystarczy. Popracuj jeszcze trochę nad ciosami i dobrze wypocznij przed pojedynkiem. I nie spóźnij się. - warknęłam, masując nos. Przeżyję. Nic mi nie będzie. Tylko najadłam się trochę wstydu i jeszcze więcej obrzydzenia, że jego ręka mnie tam dotknęła. Wolę nawet nie wiedzieć co on dzisiaj robił z tą ręką i kiedy ostatni raz była myta! Wszyscy święci! Zrobiło mi się niedobrze.
- Poradzisz sobie! Powodzenia! - odparłam szybko, zabrałam swoje rzeczy i nie czekając na nikogo szybko się stamtąd zmyłam. Muszę się umyć!
Jak już byłam poza świątynią użyłam trochę swojego alkoholu by odkazić ręce. Niestety twarzy sobie tym nie poleję, chociaż miałam na to ochotę.
   Czułam się obrzydliwie, ale poczekałam na Neila. Może jeszcze rzuci jakąś swoją mową pokrzepiającą w paniczyka. Ja poczekam. W sumie nie mam pojęcia czemu czekam, ale jak tylko przyjdzie to się stąd ulotnimy. Mam tylko nadzieję, że nie mam na twarzy siniaka albo brudu. Nie powinnam o tym myśleć... na pewno wszystko w porządku. Jestem piękna i czysta.

Offline

 

#36 2021-09-02 19:39:44

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Stara świątynia

    Wsadziwszy ręce do kieszeni obserwowałem przemożne starania młodego van Djika. Jeśli ktoś spytałby się mnie o ekspertyzę musiałbym powiedzieć, że niestety było to przedstawienie dość żałosne. Sedi, gdyby tylko ją wzięła na to ochota, zatłukłaby go na śmierć nim ten zacząłby wydawać z siebie, jakieś błagalne jęki. Żałowałem troszkę, że nie było tutaj lepszego materiału, ale cóż jak mawiało stare porzekadło tak krawiec kraje, jak mu materii staje.
    Poczekałem cierpliwie, kiedy pierwsze rudny spektaklu się skończą, po czym zacząłem kręcić głową z niezadowoleniem. Stając jednocześnie tak, by chociaż kątem oka młody wojownik mógł mnie widzieć, a jeszcze bardziej zatroszczyłem się o to, żeby mógł mnie usłyszeć.
  — Beznadzieja van Djik — dałem wyraz swojemu zniesmaczeniu. — Nie za dobrze Ci idzie co? Bijesz się, jak moja siostra i nie, to nie jest komplement. — Z tej obelgi byłem niezwykle zadowolony, w szczególności dlatego, że nie maiłem siostry, a przynajmniej nie jest mi wiadomym abym miał. Ponarzekałem sobie przez jakiś czas w jakiś mniej dotkliwy sposób. — Może ja sam pójdę do Panny Arden, bo nie widzę tutaj wielkiej przyszłości. — Nie byłem do końca pewny, czy podziała to na niego w jakiś sposób motywująco, ale nie zaszkodziło spróbować.
    Przeszedł mnie niespodziewany dreszcz? Co to było? Przeczucie nagłe? Choroba? Rzeżączka jakaś? Zaniepokojony podciągnąłem sobie trochę rękaw i dotknąłem skórą przedramienia policzka, aby sprawdzić czy nie mam gorączki. Choć badanie to nie było zbyt profesjonalne, jego wynik całkowicie mnie uspokoił. Rozejrzałem się szybko, a to rosnące nieprzyjemne napięcie poczęło się nagle klarować. Byłem prawie pewien, że ktoś właśnie nas obserwuje.
    Nie mogłem wykluczyć, że to był jeden z tych świątynnych naciągaczy, ale nie chciało mi to dać spokoju. Toteż niby od niechcenia zacząłem sobie spacerować wokół dziedzińca niby przyglądając się walczącym, niby nie skupiając się na niczym innym, ale jednocześnie obserwując otoczenie. Jeśli był to człowiek naszych rywali, to spadł on nam, że tak powiem, jak gwiazdeczka z nieba. Już widziałem oczyma wyobraźni, jak oskarżałem Mathijasa o krętactwo przy organizowaniu pojedynku. Grzechem byłoby przepuścić taką okazję, porównywalna tylko do sprzedaży pięciu pysznych kawusi w cenie jednej.
    Starał się oczywiście przy tym zachować na tyle ostrożności, aby go nie przepłoszyć. Nie chciałem też podejmować, jakiś drastycznych kroków nie upewniwszy się wpierw co to jest za człowiek. Jeśli jednak nikt się nie znajdzie dobrze, będziemy mogli sobie wreszcie stąd iść, bo widać było, że Panna Sedi zaraz będzie kończyć nauki. Pozostaje się modlić, że cokolwiek z tej pożytecznej lekcji w tym pustym łbie pozostało.
    Po jakimś czasie odpuściłem sobie to całe łażenie, bo jakieś takie bezsensowne nagle mi się ono zdało. Widać chyba zapadam nie na rzeżączkę tylko raczej, na manie prześladowczą. A może tylko nieszkodliwy ludzki odruch? Wszak przecież moja konstytucja umysłowa działała bez zarzutów.
    Znakiem tego nie powiedziałem już do młodego van Dijka ani słowa więcej, tylko pożegnałem go uniesieniem ręki, z których ostatecznie już zdjąłem rękawiczki. Nie przydały się tym razem, trudno. Chłopakowi nie miałem nic więcej do powiedzenia, choć być może on sam oczekiwał ode mnie, jakiejś rady przyjacielskiej. Fakty są jednak takie, że nic lepszego niż Sedi już mu nie powiem.
    Upewniwszy się, że młody nie będzie nas słyszał dołączyłem do niej akurat, gdy jakimś sposobem panicznym obmywała ręce w alkoholu. Być może poczułbym się zaskoczony, ale zapamiętałem, że nie lubi być dotykana przez innych ludzki.
  — Z noskiem wszystko w porządku? Nie widać żebyś była jakoś ranna, ale może pójdę Ci po lód? Czy może wolisz stąd już iść? A może jedno i drugie? — Ponieważ wspominanie tego, że to właśnie van Djik uderzył ją w nos jawiło się przedsięwzięciem niebezpiecznym nie odniosłem się do tego ani słowem. — W każdym razie dziękuję, że zgodziłaś się to zrobić. Doceniam, bo pewnie nie było to łatwe. W szczególności próba nie zabicia go.

Ostatnio edytowany przez Nihil (2021-09-02 22:53:25)

Offline

 

#37 2021-09-04 22:14:12

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Stara świątynia

   Zakręciło mnie w nosie od tego całego dezynfekowania. Kichnęłam trzy razy, nos nie odpadł więc pewnie będę żyć. Na szczęście nie czekałam długo na Neila, jednak po jego wypowiedzi zaczęłam lekko panikować. Zaczęłam się dotykać po nosie. Nie bolało.
  - Spuchło? Wdało się zakażenie? Gangrena? Nos mi już odpada? ...Przeżyję. Nawet nie boli. - zapytałam z lekkim uśmiechem. Ciosy młodego paniczyka wygadały tylko tak groźnie, bo nie poczułam ich zbytnio.
  - Nie musisz mi dziękować. Siedzimy w tym razem. Musisz mi jednak wybaczyć, ale wystarczy mi już wrażeń na dzisiaj. - powiedziałam i pozbierałam się w stronę gdzie tymczasowo wynajmowałam pokój. Przez chwilę szliśmy razem, a gdy mieliśmy się rozstać życzyłam mu dobrej nocy. Mi ałam nadzieję, że nie będzie próbował mnie zatrzymać.

[z/t > Ca-Elum » Hantō » Mury obronne]

Offline

 

#38 2021-09-06 20:32:31

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Stara świątynia

    Na serię pytań, które zostały mi zadane przecząco pokręciłem głową. Chyba nie było żadnej gangreny, w ogóle nie wyglądało to groźnie. Nie mogłem nawet dopatrzeć się jednego sinika.  Wszystko dobre, co się dobrze kończy i oby jutro skończyło się równie dobrze. Nie znaczy to, że nie czułem pewnej dozy wdzięczności za to, że zgodziła się nim zająć.
  — Prawda, nie muszę — odpowiedziałem zgodnie z prawdą. — Ale chcę, więc dziękuję.
    Przeszliśmy razem jeszcze kawałek, ale naszym zwyczajem podczas tej drogi niezbyt wiele mówiliśmy. Czy w ogóle dało się powiedzieć, że jest to nasz zwyczaj, czy było to kompletne nadużycie? Mogłem spytać, ale pewnie byłaby to ruina tej parodniowej tradycji, toteż na pożegnanie uśmiechnąłem się tylko i pomachałem dłonią. Przez chwilę jeszcze patrzyłem, jak odchodzi w ciemną uliczkę, jakby czekając na moment, aż coś lub ktoś z tej ciemności na nią wypadnie.
  — Dureń... — Powiedziałem do siebie odwracając się już w stronę, którą miałem się udać.
    Później wcisnąwszy ręce w kieszenie oddaliłem się na krótki spoczynek przed jutrzejszymi wydarzeniami.

[z.t -> Ca-Elum; Hanto; Mury Obronne]

Ostatnio edytowany przez Cromwell (2021-09-06 20:37:05)

Offline

 
/* */

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.martwa-ziemia.pun.pl www.gwiezdni-wedrowcy.pun.pl www.telekomunikacja.pun.pl www.insomniapandemonium.pun.pl www.grabakugan-pbf.pun.pl