Ogłoszenie


Ninja Clan Wars - Naruto PBF

W czasach na długo przed wydarzeniami z M&A kontrolę nad światem sprawują klany ninja, wojowników o nadprzyrodzonych, unikalnych zdolnościach, które swoje siedziby mają rozsiane po wielu krajach, rządzonych przez swoich Daimyō.

Najstarsi pamiętają olbrzymie wojny, w których połączone siły rodzin siały spustoszenie, zabijając się nawzajem. Od tych wydarzeń minęło wiele lat, dziś liczba klanów drastycznie zmalała, niektóre są o krok od wyginięcia. W związku z tym panuję oficjalny, często nieprzestrzegany, rozejm, dzięki któremu świat ma odzyskać dawno utracony spokój. Wspólnymi siłami udało się odbudować prastarą Szkołę Ninja, w której każdy młody wojownik szkoli się, żeby móc w przyszłości godnie reprezentować klan.

Wszystkie posty
Wszystkie tematy
Wszyscy użytkownicy
Najnowszy użytkownik
Użytkownicy online
Goście online

Dzisiaj forum odwiedzili:


#1 2017-02-16 21:40:48

Opis otoczenia

Administrator

Zarejestrowany: 2012-07-29
Posty: 206

Centrum

http://i.imgur.com/bGLnwkP.png



     Centrum Hantō to jedno z najbardziej majestatycznych i wartych zobaczenia miejsc w królestwie, jeżeli nie na całym świecie. Od początku było one wzorowane na prastarych ruinach najstarszej ludzkiej cywilizacji, zniszczonej wieki temu przez smoki. Do budowy wszystkich domów, w których nie mało zdobionych kolumn oraz szerokich łuków, posłużył łatwo dostępny marmur. Głównym punktem jest wielki plac, rozpościerający się na ogromnym obszarze tuż przed sporym i zadbanym ratuszem. W samym środku stoi wysoki obelisk. Nie wiadomo skąd się wziął, lecz właśnie on sprawił, że przybysze ze wschodu wybrali sobie to miejsce do wybudowania stolic nowego państwa.

Stan miejscówki: 100%

Offline

 

#2 2019-03-03 19:58:25

Straznik 7

Strażnicy

Zarejestrowany: 2019-02-03
Posty: 22

Re: Centrum


    Ot rzut oka wystarczy, by stwierdzić, że jest się właśnie w Hanto. Nawet nie będąc tutaj własną osobą, wertując atlasy wymowne łatwo można dojść do wniosku, że na kontynencie nie ma drugiego tak charakterystycznego miejsca, jak centrum, tego słynącego z kupiectwa miasta. Być może widok ten jest tak charakterystyczny z powodu obelisku piętrzącego się na brukową kostką. Niewykluczone, że jest to ratusz, postawiony z marmuru białego, którego kopuła zdaje się niczym pięść mocarna, w kierunku nieba skierowana. To moim zdaniem jednak nie wszystko. Niepowtarzalność tego miejsca, nie jest tylko zasługą tych dwóch elementów, składa się na nią również gwar rozmów o charakterystycznym akcencie i mieszczaństwo wszechobecne dążące w pośpiechu tu i tam. Jak okiem sięgnąć nie brakuje obcokrajowców, wszak miasto, to jest miastem handlowym, gdzie kupcy i reprezentacje wszelakiej proweniencji snują się po tutejszym placu podziwiając, to, czego nie mogą doświadczyć codziennie. Oni głównie w strojach kolorowych zatrzymują się przed budynkami i rzeźbami wszelakimi podziwiając ich piękno. Ludzie rodowici, z Ca-Elum są na ich tle, jak postacie żyletką wydrapane na obrazie olejnym. Sztywni w kolorach stonowanych czarnych i białych przechadzają się pomiędzy gośćmi nieraczących ich nawet spojrzeniem.
    Sytuacja taka dla Ryu, który nie przebywał na wyspach w celach rekreacyjnych, sportowych, czy rozrywkowych, w pojęcie ogólnym, widok ten była zapewne znajomy, jak słoneczko, które dzień w dzień wchodzi otulając mieszkańców ziemi ciepłym snopem światła. Toteż ulica Księcia Zygfryda, o którym mało, kto wiedział cokolwiek, dla tego pewnie nazwali po nim tylko ulicę, mogła wyglądać przeciętnie znajomo. Ot gniazdo sfer wyższych, które mościły się w równiutkich marmurowych posiadłościach z elementami równie okazyjnymi, co nowoczesnymi, tak jak balkon na ten przykład, z którego zwisały pnącza kwiatowe różnych kolorów ciepłych, jakie to widać były ostatnio w modzie. Mimo przyległości do ścisłego centrum w tym dość wąskim burżujstwa gnieździe panowało niejako cisza i spokój, której nie mąciły żadne krzyki, czy nawoływania przekupniów. W tego rodzaju miejscach uprawienie, jakichkolwiek form kupczenie było zabronione surowa i nieopatrzny potentat rynku, który zechciałby rozstawić tutaj swój kramik, mógł zarobić chłostę, co najwyżej. Tłoku również tutaj nie było, toteż okazyjnie mijane postacie odziane w czerń i biel ze srebrnymi akcentami, nie stwarzały konieczności, by przeciskać i torować sobie drogę. Niektóre tylko gestem sztywnym pozdrawiały mijanych, widać znajomych swoich.
    Z powodu, takiego stanu rzeczy dotarcie we wskazana przez Memlinga miejsce, nie nastręczało, jakichkolwiek problemów. Nie nastręczała ich również identyfikacja miejsca przeznaczania, gdyż był jedynie jeden budynek w ścisłym pobliżu miejsca, gdzie zwykło się bohomazy wystawiać. Nie różnił on się jednak zbyt bardzo od mijanych wcześniej, co nie świadczyło absolutnie o niczym, gdyż jakieś ozdoby barokowe i wykończenia szykowne były raczej wśród szlachty tego kraju uznawane za fanaberie dziwne.
   Przed drzwiami na pierwszy rzut oka masywnymi stał tylko jeden strażnik, z miną srogą. Widać od razu wojskowy. Znaczy się Pan domu również był wojskowym, co też nie było specjalnie dziwnym, bo większość uważała to, za jedyną słuszną formę kariery. Pozostało jedynie wejść do środka.

Offline

 

#3 2019-03-06 20:54:37

Ryū

Gildia Grimoire Heart

Zarejestrowany: 2018-03-02
Posty: 113
Ranga: Członek Gildii
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Vincent

Re: Centrum

    Zdążyłem już przyzwyczaić swe oczy do tutejszego krajobrazu, który ściśle powiązany był z aktualnie panującą modą, a może raczej prawem, wśród społeczeństwa. Gdzie nie udałby się człek, tam zawsze ujrzy dokładnie to samo. Różnice majątkowe, społeczne mocno naznaczone bogatym i wystawnym życiem, które rządziło się własnymi zasadami. Próżno było tu szukać jakiejkolwiek hołoty, która swą dziką naturą zaburzała harmonię i spokój panujący w tej części miasta. Cisza była czymś pożądanym nie tylko przez magnatów i wpływowych ludzi, lecz także przeze mnie. Idealne miejsce by toczyć bój z własnymi myślami decydując po której stronie winien się opowiedzieć. Przez tyle lat spędzonych tutaj miałem niewielką teczkę spisaną rzeczy, które swą naturą nie współgrały z moimi zasadami. Jedną z nich był przymus wykonania zadania, którego po prawdzie nie chciałem lecz strach przed osądem był o wiele silniejszy niżeli twarda i stanowcza asertywna postawa. Z resztą, to nie było w mojej naturze by sprzeciwiać się komuś, kto zdecydowanie jest na swoim podwórku. Zgodziłem się, by mieć spokój.
Książę Zygfryd, kimkolwiek był, przez mieszkańców zapamiętany został w sposób lekceważący. Jedna ulica nazwana jego imieniem była niczym w porównaniu z urzędem jaki, zapewne, piastował. Jednakże idąc w nadinterpretację pewnego przysłowia, jakie rządy taka pamięć. Czystość, spokój i porządek były jedynie częścią tego, co człowiek czuł w momencie gdy przekroczył granicę między jedną ulicą a drugą. Było tu zupełnie inaczej. Może nie był to stan mi obcy, lecz czułem się o wiele bezpieczniej.
    Zlokalizowanie posiadłości, która to była mym celem nie trwało długo. Muzeum sztuki, o którym wspominał Memling dość mocno rzucało się w oczy, a z racji tego, że tylko jeden budynek wybudowany został po sąsiedzku, to dokonanie odpowiedniej oceny było prostsze niż wyrwanie lizaka dziecku, co bronić się nie jest w stanie. Podszedłem bliżej by przyjrzeć się uważnie. Niefortunna rzecz taka, że nie miałem żadnego dowodu, by potwierdzić swoją tożsamość i cel, jaki mnie sprowadził w te strony. Lecz z drugiej strony, to nie mnie zależało na tym, by rozwiązać tą sprawę.
    Zrobiłem krok do przodu wkraczając na teren posiadłości. Swym czujnym okiem obserwowałem poczynania strażnika i zmierzałem do przodu. Stanowczo, ale nie lekceważąco. Mimo, że byliśmy tu sami, to wolałem być czujny. Jeszcze dobrze pamiętam zwyczaje, jakie panowały na starych śmieciach od których postanowiłem się odciąć. Zawszę, ale to zawszę jest więcej niż jeden. Zatrzymałem się dwa metry od mężczyzny, by następnie mym uważnym okiem zlustrować go dokładnie. Cisza trwała niespełna kilkanaście sekund, bym następnie przeszedł do konkretów i przestał marnować czas.
    Zastałem Pana tego domu? Jestem kimś, kto może rozwiązać problem, który skierował... do nas. - Zaakcentowałem ostatni wyraz, by podkreślić, że nas oznacza tak naprawdę Grimoire Heart, co jak się nie mylę, było znane ze swych działań na rzecz tutejszej szlachty. Westchnąłem czekając na jakikolwiek odzew.


Mowa: #e74c3c

https://i.imgur.com/Ie7bUhE.jpg

Offline

 

#4 2019-07-27 20:19:29

 Seda

Gildia Lamia Scale

2548944
Call me!
Zarejestrowany: 2018-09-27
Posty: 123
Przynależność: Lamia Scale
Magia: Figyua Aisu
Ranga: Członek Gildii
Płeć: K
Rok urodzenia: Y12
Multikonta: Narisa

Re: Centrum

Jeżeli nie mieli już nic więcej do powiedzenia to wybrała się do krawcowej. Przywitała się, wspomniała nazwisko swojego zleceniodawcy i powiedziała co potrzebuje. Po wymianie kilku zdań i pobraniu wymiarów czekała aż powstanie jej kreacja. (klik)
Po otrzymaniu kreacji od razu się w nią przebrała korzystając z przebieralni lub zaplecza.
- I przydałoby się gdzieś upchąć trochę broni... - mruknęła sama do siebie, zastanawiając się co z posiadanych rzeczy wziąć ze sobą. Na początek przytwierdziła pokrowiec na nóż na prawym udzie pod sukienką.
Następnie wyszła, trzymając plecak i resztę swoich rzeczy, a raczej broni, w rękach.
- A co z moimi okularami? Też mam je ściągnąć? - rzuciła pytaniem, poprawiając na nosie okulary przeciwsłoneczne, z którymi się praktycznie nie rozstawała. Oczywiście spodziewała się, że będzie musiała ściągnąć okulary podczas misji, ale miała nadzieję, że nie będzie musiała tego robić. Może będzie mogła udawać osobę niewidomą?
- I raczej nie wpuszczą mnie z plecakiem do opery, prawda? - zapytała zrezygnowana, bo spodziewała się odpowiedzi. Nie chciała zostawiać plecaka, a raczej jego zawartości. Pomijając strach, że ktoś mógłby je ukraść, to po prostu nie chciała rozstawać się z zawartością plecaka, bo czułaby się jak bez ręki. Niestety wygląda na to że musiała przejść transformację wyglądu, żeby nie zrobić wstydu swojemu nowemu, tymczasowemu, blondwłosemu towarzyszowi, ale czego się nie robi dla pieniędzy... w sumie to zaczęła się zastanawiać czy było warto się tak poświęcać.
W całym tym zamieszaniu umknął jej uwadze fakt, że przy tym kroju sukienki jej prawe przedramię było odsłonięte, przez co ciemnozielony znak gildii Lamia Scale był widoczny dla wszystkich. Zorientowała się dopiero po chwili, że zapomniała o tej ważnej kwestii i z zakłopotaniem zakryła znak lewą dłonią, zerkając na zebranych czy oby nikt nie próbuje rzucić się do jej gardła. W końcu jest na wrogim terenie i w czasach, gdzie na magów często patrzy się jak na jakieś demony z piekła czy najgorszą plagę. Chociaż może nikt nic nie zauważył?

Ostatnio edytowany przez Seda (2021-06-19 14:43:45)

Offline

 

#5 2019-07-30 00:32:53

Cromwell

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2018-11-27
Posty: 63
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Członek Gildii
Płeć: M
Rok urodzenia: Y9
Multikonta: Nihil

Re: Centrum



    Po czasie, który ku mojemu żalowi był zdecydowanie zbyt krótki, by móc się nacieszyć tutejszą architekturą znaleźliśmy się w pracowni krawcowej. Ograniczając moją atencję do grzecznego otworzenia drzwi zostawiłem Sedi w świecie własnych wyimaginowanych kreacji sam zaś skupiając uwagę na rzeczach, które zostały tu i ówdzie wystawione. Obserwacja nieuchronnie prowadziła tylko do jednego wniosku, sztywność i skrupulatność. Wiadomym było, ze przynależność do określonej grupy manifestowało się również przy pomocy stroju. Strój ten zaś był