Ogłoszenie


Ninja Clan Wars - Naruto PBF

W czasach na długo przed wydarzeniami z M&A kontrolę nad światem sprawują klany ninja, wojowników o nadprzyrodzonych, unikalnych zdolnościach, które swoje siedziby mają rozsiane po wielu krajach, rządzonych przez swoich Daimyō.

Najstarsi pamiętają olbrzymie wojny, w których połączone siły rodzin siały spustoszenie, zabijając się nawzajem. Od tych wydarzeń minęło wiele lat, dziś liczba klanów drastycznie zmalała, niektóre są o krok od wyginięcia. W związku z tym panuję oficjalny, często nieprzestrzegany, rozejm, dzięki któremu świat ma odzyskać dawno utracony spokój. Wspólnymi siłami udało się odbudować prastarą Szkołę Ninja, w której każdy młody wojownik szkoli się, żeby móc w przyszłości godnie reprezentować klan.

Wszystkie posty
Wszystkie tematy
Wszyscy użytkownicy
Najnowszy użytkownik
Użytkownicy online
Goście online

Dzisiaj forum odwiedzili:


#1 2018-09-21 16:58:45

Kyle Blackwood

Nous

Zarejestrowany: 2018-09-21
Posty: 6
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Mag klasy S
Płeć: Mężczyzna

Kyle Blackwood

INFORMACJE:

IMIĘ I NAZWISKO: Kyle Blackwood
PŁEĆ:  Mężczyzna
GILDIA: Raven Tail
RANGA: Mag klasy S
ROK URODZENIA:
WZROST: 180 cm
WAGA: 64 kg

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

WYGLĄD:  W jego całym wyglądzie, według różnorakich świadectw, najbardziej przyciągają oczy, jego ciemne oczy, które w sposób melancholijny obserwują otaczający go świat. Jeśli bliżej im się przyjrzeć pomimo ospałości pozornej zdają się uważnie obserwować. Długie czarna, jak krucze pióra włosy są zwykle rozpuszczone, spływając do ramion. Niezwykle rzadko pozostają one w nieładzie, najczęściej większość z nich zaczesywana jest na stronę prawą, a pozostała po lewej część wciśnięta za ucho.
   Długa pociągła twarz sprawia, że oblicze to zdaje się groźne, jednak wrażenie to ogólnie psuje ciało, które nie wygląd, na imponująco muskularne. Nie skrywa ono żadnej tajemniczej siły, ale przy bliższym kontakcie można stwierdzić, że jest twarde nad wyraz, zahartowane podczas wielu, nierzadko pieszych wędrówek.
   Wydaje się, że przywiązuje uwagę, by wśród ludzi nie prezentować się niechlujnie przez, co można przypiąć mu łatkę człowieka zniewieściałego. Dalekie jednak jest, to od prawdy, bo gdy sytuacja tego wymaga, potrafi bez mrugnięcia okiem utytłać swoją wypielęgnowaną buźkę, nie narzekając przy tym ni słowem.
UBIÓR:  Widać gołym okiem, że gdy akurat nie szlaja się gdzieś po bezdrożach preferuje styl raczej elegancki. Najczęściej w warunkach domowych można go spotkać w białej koszuli z podwiniętymi rękawami i ładnie skrojonych czarnych spodniach, choć nie przynależą one do tego typu, które prasujemy na kant.
    Wychodząc gdzieś wciąga na plecy cienką czarną marynarkę, podszytą od spodu filetowym materiałem, co łato można zaobserwować przy jakimś podmuchu wiatru, gdyż praktycznie nigdy jej nie zapina. W przedniej kieszeni spoczywa śliwkowa poszetka, najczęściej ułożona we wzór, który przywodzi na myśl kwiat, ponieważ jednak pełni funkcje stricte praktyczną, gdy już jest na tyle wybrudzona, że mogłaby wywołać niesmak chowana jest całościowo.
   Na nogi wkłada półbuty tego samego koloru, które choć skurzane, są czysto utylitarne. Pozbawione obcasów ułatwiają swobodne chodzenie. Czasem można na nich dostrzec ślady kurzu, lub błota, co świadczy raczej o ruchliwym trybie życia.
   Całości dopełniają pewne akcenty. Spod kołnierzyka zawsze rozpiętej koszuli wychyla się czasem złoty łańcuszek, na którym wisi połówka pękniętego serca, prezent od jego ukochanej. Na palcu serdecznym prawej dłoni można od czasu do czasu dostrzec sygnet, który zamiast oczka ma wygrawerowaną czaszkę.
CHARAKTER: Z pozoru wydaje się człowiekiem oschłym stroniącym od towarzystwa. Jest, to tylko półprawda, bo w rzeczywistości przebywanie wśród ludzi niezbyt mu przeszkadza. Wrażenie to jest spowodowane raczej, iż nie jest osobą lubiącą rozmawiać o rzeczach małoistotnych. Plotkowanie budzi w nim wstręt, ale zainteresowany tematem potrafi być dobrym rozmówcą, potrafiącym bez prostactwa i ciągłego sarkazmu przedstawić własne zdanie. Czasem zdarza mu się zamilknąć w pół słowa i patrzeć gdzieś, niewidzącym melancholijnym spojrzeniem, jakby uciekał do rzeczywistego świata. Często, gdy skrobie w notatniku, lub po prostu siedzi w pozie dość niedbałej zdarza mu się, być nieobecnym, pogrążonym w myślach własnych.
    Zachowanie, takie często łączy się z romantycznym usposobieniem przejawy, którego da się u Blackwooda obserwować. Zdaje się bardzo przeżywać, szczególnie są przeszłość, choć nie ujdzie uwadze wprawnego oka, że często zdarzenia bieżące wywołują w nim rozterki.. Zawsze żywo interesuje się ludzkimi uczuciami, chcąc wyraźnie dociec przyczyny za nimi leżąca. Zdaje się dobrze je rozumieć i wiedzą tą skrupulatnie potrafi skorzystać, czyniąc to zwykle dość niechętnie i uważając, za ostateczny środek osiągnięcia celu o ile ten jest wart stosowania szantażu emocjonalnego. Mimo tego wszystkiego raczej nie działa pod wpływem gniewu, który nawet, jeśli występuje jest zaraz tajony, na potrzeby zemsty bardziej wyrafinowanej.
   Za taki stan rzeczy odpowiada po części jego miłość do literatury, która zdaje się jego nieodłącznym elementem. Prócz tego, że często zdarza mu się samemu pisać lirykę i prozę, często używa w wypowiedziach wyjątków z dzieł sztuki jakiś. W ogóle sposób, w jaki dobiera słowa, jest dość dziwny, bo bardzo literacki. Czasem można odnieść wrażenie, że mówiąc, tak naprawdę wpisuje kolejną rzecz, do następnego dzieła.
ZNAK GILDII: Czarny na prawym ramieniu

[center]CELE:
Powszechnie nieznane

HISTORIA:
    Tak naprawdę wychowany został przez swego dziadka Algernona Blackwooda, znanego pisarza, jednak sława jego nie była, aż tak wielka, by się przekładała na złote potoki płynące do kieszeni. Po tym, jak osierocili go rodzice, oboje parający się profesją żołnierską, skazany był może nie na życie po społu z biedą w koncie piszczącą, ale na pewno niezbyt dostane. Sytuacji nie zmieniła nawet część żołdu ojcowego, którą ród królewski Fiore przyznał mu za rekompensatę po stracie rodziców. Jednam mamona sama, nie mogła rekompensować, straty rodzicieli, którzy poświęcili się, jak mawiał dziadek dla idei górnolotnej. Na dzień tamtejszy młody Kyle jeszcze nie pojmował znaczenia tych słów, ale już nie długo miał, na wzór dziadkowy, zacząć plwać śliną gęstą na wszystko, co wykraczało poza najbliższe sprawy życiowe.
    Wychowany na dziadkowych opowieściach, wśród swego przytłaczającego pragmatyzmu wykazywał również, jakiś trend romantyczny, który się wiązał z poruszeniem duszy, gdy trafiał, na coś, co potrafiło taką emocję wybudzić. Prócz tego wykazywał zawsze niezwykły zmysł obserwacji, toteż miał w zwyczaju szwendać się wiecznie po ulicach niewielkiego rodzinnego miasteczka, w poszukiwaniu rzeczy, które zdają mu się interesujące. Rzeczy te opisywał skrzętnie, w notatniku piórem wiecznym.
    Z tego powodu pewnie w wieku nastoletnim, gdy jego opiekun ostatecznie opuścił ten łez padół młody Kyle, wziąwszy rzeczy tylko niezbędne wyruszył wiedziony przez wanderlust swój, który tak naprawdę nigdy go nie opuszczał. To on pchał, go po drogach wyboistych i nigdy nieużywanych a podróże te i notatki z nich sporządzone, w jego mniemaniu zaprocentują kiedyś tekstem opublikowanym. Przekonanie to żywił dopóki nie natrafił na grupę podobnych sobie włóczykijów, której przewodził niejaki Marw. Decyzję o przystaniu do nich podjął szybko nad wyraz, kuty już od dawna tym, że jedynym jego prawdziwym towarzyszem, jest cień jego własny. Od Marwa też właśnie nauczył się tajników magii, do której miał naturalny talent, ignorowany przez Algernona, który rzeczy takie uważał za bardziej niebezpieczne niż niejedna zaraza. W trakcie tego podejmowali się najróżniejszych zleceń, w większości, takich, które nie były pisane literą prawa. Blackwoodowi, który nigdy dla idei górnolotnych nie miał poszanowania, nie przeszkadzało to szczególnie. Nie wykazywał on nigdy z resztą zbędnego okrucieństwa a raczej robił tylko, to czego wymagało zlecenie. Nie mniej pobicie strażnika miejskiego do nieprzytomności niezbyt spędzało mu sen z powiek.
    Można, by stwierdzić, że byli oni dość zaradni, szmuglując towary, czy kosząc ludzi, przeciw którym zostali najęci. W końcu wreszcie zaś, jak to w życiu bywa trafiła kosa na kamień. Robota, która miała być rutynowa, przerodziła się w rzecz, której wykonanie nie było możliwe dla tak podrzędnych najemników. Oto, gdy już mieli położyć ręce na dobrach życiowych jednego z możnowładców z Ca-Elum okazało się, że postacie mu towarzyszące nie są jakimiś popychlami zwykłymi. Ludzie, których mieli rozgnieść, jak karaczany okazali się nie mniej ni więcej, członkami owianej złą sławą Grimoire Heart. Tak oto sami zostali rozgnieceni podeszwami, bo przecież karaczany się depcze a nie zabija z armaty. Blackwood z dużą dozą prawdopodobieństwa uważał, że nawet gdyby nie było tam nikogo innego, poza tą dziewczyną, która wyglądała na słabą i chorowitą porażka ich nadal byłaby tyleż nieunikniona, co druzgocząca. Sam również pewnie skończyłby, jako żer dla białych robaków cmentarnych, ale chyba tylko dzięki szczęściu uznano jego omdlenie za śmierć. Ciężko ranny dowlókł się do najbliższego skupiska ludzi, gdzie pozostał przez długi okres czasu dochodząc do siebie.
    Zimy tej srogiej, leżąc na łożu boleści, nawiedzany przez duchy towarzyszy obiecał sobie w duchu, że nigdy do nikogo tak się nie przywiąże. Od teraz znowu towarzyszył mu jego wanderlust i słowa zapisywane w notatniku drżącą z przepicia ręką. Zjadany przez całkiem nowo odkryte doznanie, jakim było poczucie winy włóczył się do jednego wątpliwego przybytku do drugiego zalewając alkoholem myśl, że oto sam, całe życie czynił komuś, to co Grimoire Heart uczyniło jemu. Wiele wody upłynęło w rzekach świata i za pewne, gdyby upłynęło jeszcze więcej zapiłby się na śmierć, gdyby pewnej nocy bezgwiezdnej, w szynku podłym nie dosiadł się do niego pewien staruszek. Kyle mając go za takiego samego włóczęgę, jak on w przypływie alkoholowego rozżalenia wylał przed nim całą mętną wodę swojego umysł. To zaś sprawiło, że coś w staruszku drgnęło i zaprosił go do swej gildii oferując szanse odkupienia.
    Blackwood jednak, jakoś nie zdołał nasiąknąć rodzinną atmosferą, która zawsze roztaczała się w Fairy Tail. Nie darzono go ostracyzmem, ale zawsze raczej preferował samotność wypuszczając się na długie misje bez niczyjego towarzystwa. Powracał tam od czasu do czasu porozmawiać z kompanami i poczytać im, to co zapisał w czasie podróży. Jednak wszyscy włącznie z mistrzem wiedzieli, że pomimo starań nie znajdował tutaj lekarstwa i sytuacja taka trwała dość długo. Do pewnej pomyłki, która okazała się być później brzemienna w skutki.
    W pierwszym momencie, gdy dostarczono mu kopertę opatrzoną inicjałami KB, nie mógł się nadziwić, któż to do niego napisał, skoro nie pozostał już nikt dla niego bliski. Stojąc tak oszołomiony zjawiskiem, tak niecodziennie upiornym nawet nie zauważył, gdy posłaniec udał się, w sobie tylko znaną stronę. Listu nigdy nie otworzył żywiąc całkiem słuszne z resztą przekonanie, że zaszła, jakaś pomyłka fatalna. Uzbrojony we własną niejaką wiedzę o towarzyszach i rozpytawszy się, kilku osób dla zyskania pewności, zaczął żywić przekonanie, że korespondencja ta, jest w rzeczywistości adresowana do kobiety, z którą zdarzyło mu się wymienić kilka zdań nic nieznaczących. Korzystając z pierwszej lepszej błahej okoliczności, gdy oboje przebywali w gildii oddał jej korespondencję. To właśnie przy tej okazji zakochał się w Kirze Belmont bez pamięci.
    Choć ona z początku zdawała się nie odwzajemniać tego uczucia, w miarę dość częstego przebywanie we własnym towarzystwie i ona wreszcie zdała sobie sprawę, że na rzeczy jest coś poważniejszego. Nie mogła z resztą nie widzieć, że znaczy dla niego diametralnie więcej niż reszta społeczeństwa. Do rozwiązania ostatecznie doprowadził list skreślony pewną zimową nocą, na który przelał wszystko, co do niej czuł wręczając jej później pod pozorem kolejnej pomylonej korespondencji.
    Od tamtej ociekającej szczęściem chwili byli już razem, choć niezbyt, z reguły obnosili się z tym w towarzystwie. Wprawni obserwatorzy byli świadomi tego fakty, niektórzy zaś z przekonaniem godnym lepszej sprawy obwieszczali, że widzieli ich razem trzymających się za rękę, co spotykało wśród niedowiarków z sceptycznym kręceniem głowy. Jednakowoż, co do tego, że są sobie bliscy zgadzali się wszyscy.
    Z łatwością wszyscy również mogli sklasyfikować, że Kira Belmont, jest dla Blackwooda najważniejszą osobą na świecie. Tak naprawdę tylko ją w widoczny sposób traktował, jak członkowie Fairy Tail zwykli siebie traktować. Pytania na ten temat Kira zawsze zbywała, mówiąc, że właściwie traktuje, tak wszystkich, ale tylko jej lubi to okazywać. Być może ona naprawdę była o tym przekonana, ale Kyle wiedział zawsze, że jest to kłamstwo i tylko ona jest osobą naprawdę się dla niego liczącą, gdyż górnolotna idea gildii, jako rodziny nie miała do niego przystępu.
    To chyba właśnie przez, takie podejście wkradła się między nich zgnilizna, gdy było jasne, że Kira zostanie następnym Mistrzem. Z początku oczywiście skupiał całe swe siły na wspieraniu jej w zamiarach, jednak z biegiem czasu zaczął zalęgło się, w jego umyśle przekonanie, że on się tak naprawdę w jej życiu nie liczy. Po długiej kłótni, która obydwoje uwiecznili słonymi łzami opuścił Fairy Tail, myśląc o jedynej osobie, na której mu zależało a przez którą został porzucony. Ruszył w świat wiedziony swym wanderlust, będąc pewien, że nawet, jeśli odjedzie w najzimniejsze pustkowie będzie nadal płonął, choćby tylko ognik uczucia do Kiry Belmont.

Ostatnio edytowany przez Kyle Blackwood (2018-09-25 03:10:35)


"Ja... Twego światła...
Twego ciała...
Tak głęboko...
Pragnę dotknąć..."

Offline

 

#2 2018-09-25 03:06:00

Kyle Blackwood

Nous

Zarejestrowany: 2018-09-21
Posty: 6
Przynależność: Raven Tail
Ranga: Mag klasy S
Płeć: Mężczyzna

Re: Kyle Blackwood

ZDOLNOŚCI I WYPOSAŻENIE:

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

ATRYBUTY DODATKOWE:
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

ZAKLĘCIA:
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
UMIEJĘTNOŚCI:
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
EKWIPUNEK:
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


"Ja... Twego światła...
Twego ciała...
Tak głęboko...
Pragnę dotknąć..."

Offline

 
/* */

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pokimovie.pun.pl www.graopokemon.pun.pl www.polakmt2.pun.pl www.wsowl2008.pun.pl www.speedwaymenago2010.pun.pl